„To pierwszy Oscar dla Korei Południowej” – cieszył się Bong Joon-ho, odbierając statuetkę za najlepszy scenariusz oryginalny podczas zakończonej nad ranem czasu polskiego 92. ceremonii wręczenia nagród Akademii Filmowej. Okazało się, że pierwszy, ale niejedyny. „Parasite” zdobył jeszcze trzy inne Oscary: za najlepszy film międzynarodowy, reżyserię i obraz roku, stając się bezapelacyjnym, sensacyjnym triumfatorem gali.
Oscary: słusznie i niesłusznie pominięci
Właściwie nikt się nie spodziewał takiego rozstrzygnięcia, chociaż paradoksalnie można było je przewidzieć. W wojnie między Netflixem a tradycyjnym kinem, którego hollywoodzkie studia są oczywistym beneficjentem, ofiarą padł niezasłużenie „Irlandczyk” – jedno z najwybitniejszych osiągnięć Martina Scorsesego. Ale też „Dwóch papieży” – oba te filmy: zero nagród.
Członkowie Akademii, konserwatywni, biali, w przeważającej mierze przedstawiciele płci męskiej, w sumie blisko 9 tys. przedstawicieli różnych zawodów, uznali, że jeszcze nie czas opowiadać się po stronie rewolucji wywołanej pojawieniem się serwisów streamingowych. I zagłosowali zachowawczo, opowiadając się po stronie kina „analogowego”, reprezentującego interesy wielkich wytwórni.
„1917”, faworyzowane widowisko wojenne z rozbrajająco prostym przesłaniem, czy