Archiwum Polityki

Anty-E.T.

Żegnaj miły, dobry E.T.! Przybysze z kosmosu to nie sympatyczne maskotki – straszy w najnowszej ekranizacji „Wojny światów” Spielberg. Spotkanie z groźnym Innym to jeden z najstarszych tematów ludzkich lęków. Znów zapraszają nas do kina, żeby się trochę pobać.

Steven Spielberg, cudowne dziecko Hollywood, po raz pierwszy zainteresował się problemem Obcego jeszcze w szkole. Korzystając z pomocy kolegów oraz zabawkowych makiet czołgów i innego sprzętu nakręcił w wieku 17 lat film poświęcony inwazji z kosmosu. Taśma nie przetrwała, ale pozostało zainteresowanie reżysera tematem. Jego owocem są dwie superprodukcje: „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” z 1977 r. i, legendarna już bajka dla dzieci i dorosłych, „E.T.” z 1982 r. („E.T.” zarabia do dziś, wpływy z biletów, wypożyczalni kaset, sprzedaży gadżetów szacuje się w miliardach dolarów).

Któż nie pamięta uroczo szkaradnego kosmity o nadludzkich umiejętnościach i osobowości dziecka, gdy próbuje dodzwonić się do swego zagubionego wśród gwiazd domu? Słynne „E.T., phone home!” to klucz do zrozumienia głębszego przesłania tego bardzo pogodnego filmu. Bo jest to w istocie utwór traktujący o trudności zasadniczej, o kłopotach z porozumieniem. Żyjemy w złudzeniu, że za sprawą technologii nastąpiła „śmierć odległości”, że świat skurczył się, jak ogłosił wizjoner mediów elektronicznych Kanadyjczyk Marshal McLuhan, do rozmiarów globalnej wioski. W rzeczywistości oddalamy się jednak coraz bardziej od siebie, zastępując empatię i emocje zimną racjonalnością techniczną, która separuje nas na odległość, jaka dzieli E.T. od jego krewnych.

Porozumienie jest możliwe, zapewnia Spielberg, potrzeba jednak do niego czystości i otwartości dziecka. Wówczas dojść może do swoistej psychiczno-fizjologicznej jedni, bo prawdziwa komunikacja musi być współodczuwaniem. A gdy już do takiego porozumienia dojdzie, jak w przypadku więzi między kosmitą a głównym bohaterem filmu Elliottem, zwykła racjonalność musi ustąpić, możliwe stają się rzeczy niewyobrażalne.

Polityka 25.2005 (2509) z dnia 25.06.2005; Kultura; s. 70
Reklama