Archiwum Polityki

Bratnia pomoc

Imigrantów ekonomicznych ze Wschodu mamy od piętnastu lat. Najpierw był to handel bazarowy i uliczny. Potem prace polowe i budowlane. Przybysze z Ukrainy i Białorusi zdominowali wreszcie sektor nazywany usługi dla rodziny: opiekę nad dziećmi, sprzątanie, prowadzenie domu. Dotychczas nie potrafiliśmy im stworzyć warunków do legalnej pracy.

Oblicza się, choć to rachunek mocno niedokładny, że nielegalnie pracuje w Polsce około 300 tys. osób ze Wschodu, głównie z Ukrainy i Białorusi. Ale według innych szacunków ta liczba może sięgać nawet ponad 400 tys. A w sezonie letnim, w czasie prac polowych i zbiorów owoców, jest jeszcze większa. Tak wynika z porównania liczby wjazdów i wyjazdów z Polski. W ubiegłym roku nasze konsulaty na Ukrainie wydały ponad 635 tys. wiz. Najwięcej we Lwowie – ponad 306 tys., w Łucku – 142 tys. i w Kijowie – blisko 133 tys. Wiz z prawem do pracy wydano tylko 1769. Tymczasem Straż Graniczna odnotowała 5,7 mln przekroczeń granicy ukraińsko-polskiej, statystycznie na każdą wizę wjeżdżano ponad dziesięć razy. Wypada wątpić, że były to wyłącznie wyjazdy turystyczne.

Konsulaty w Mińsku, Grodnie i Brześciu wydały ponad 291 tys. wiz; z prawem do pracy niewiele ponad dwieście.

Sprzątam, lepię pierogi

Pracujący w Polsce Ukraińcy bardzo starają się, żeby przebywać tu legalnie. Półroczna wiza turystyczna, a takie otrzymują najczęściej, upoważnia do pobytu przez trzy miesiące. Potem trzeba wrócić i wystąpić o nową, gdy ważność poprzedniej minie. Wiza z prawem do pracy uprawnia do pobytu przez rok.

Sprzątające, zwłaszcza z zachodniej Ukrainy (w Polsce szukają zatrudnienia przede wszystkim mieszkańcy zachodniej Ukrainy i Białorusi) i zamieszkałe blisko granicy, przyjeżdżają co tydzień na tydzień. Albo co dwa tygodnie. W ten sposób godzą przepisy i pracę, przebywają w Polsce ustawowe 90 dni w każdym półroczu.

Opiekunki do dzieci i osób starszych kursują wahadłowo: jedna wraca, a na jej miejsce, także na kwartał, przyjeżdża inna polecona: ciocia, siostra, kuzynka.

Polityka 12.2007 (2597) z dnia 24.03.2007; Raport; s. 4
Reklama