Wojny z wirusami grypy prawdopodobnie nigdy nie wygramy. Doraźne działania, podjęte zarówno wśród ludzi (sezonowe akcje szczepień) jak zwierząt zmniejszają zagrożenie, ale nie są w stanie ostatecznie zlikwidować groźnego zarazka. Jego główna siła polega na tym, że potrafi się zmieniać i bardzo szybko wędruje, a duża koncentracja drobiu w przemysłowych tuczarniach każde zakażenie zmienia w epidemię. Przepisy Unii Europejskiej z 2005 r. zakazują jednak szczepień drobiu przeciwko ptasiej grypie, bo dostępne szczepionki nie dają wielkich gwarancji – mogą zmniejszać objawy choroby, jednak nie chronią przed zakażeniem. – Taka pozorna skuteczność stwarza jeszcze większe zagrożenie – wyjaśnia doc. Zenon Minta, kierownik Zakładu Chorób Drobiu z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach. – Wirus jeszcze szybciej się przenosi i szybciej zmienia. Ta cecha wirusa sprawia, że ludzie ani zwierzęta nie są w stanie uodpornić się przeciwko grypie raz na zawsze. Można byłoby założyć, że wzorem innych chorób zakaźnych ptaki lub ludzie – pozostając w styczności z zarazkiem – oswoją swój układ odporności i nauczą go odpowiednio reagować w chwili zakażenia. – Każdy typ wirusa grypy ma swoje podtypy i nie jesteśmy w stanie uodpornić się w sposób naturalny na wszystkie – mówi doc. Minta. Musimy zatem wybijać całe stada ptaków, gdzie wykryto przypadki infekcji. Przedwczesna rzeź tysięcy sztuk drobiu to – zdaniem weterynarzy – wciąż nalepszy sposób zabicia wirusa i ochrony „stad ludzkich”.
Aż 61 proc. zakażeń wirusem H5N1 – którego dziś boi się cały świat – zakończyło się do tej pory u ludzi śmiercią (choć liczba przypadków nie jest duża: do 9 grudnia stwierdzono na świecie od 2003 r.