Philip K. Dick w latach 60. dokonał odnowienia gatunku science fiction. Beletrystyka s.f. znalazła się w owym okresie w impasie, w rezultacie dwóch sensacyjnych wydarzeń, które, paradoksalnie, sparaliżowały jej zakres: bomba wodorowa, lądowanie na Księżycu. Technika, która stanowi motor s.f., okazała się siłą niszczącą w polityce. Temat niezwykłych maszyn został zagrożony przez narzucającą się propagandę, zaś obecność człowieka na naszym satelicie była autentyczną, spełnioną, praktycznie istniejącą konkurencją dla wizji międzyplanetarnych, dostarczających niewyczerpanych możliwości dla fantazji s.f. W rezultacie s.f. dokonała rejterady: była to ucieczka w gatunek fantasy, czyli powrót do baśni ze scenerią w gruncie rzeczy średniowieczną: na nieznanych planetach toczyły się walki między siłami feudalnymi, pojawiły się królestwa z księżniczkami, astronauci zmienili się w rycerzy; co prawda występowały wciąż niezwykłe urządzenia, ale na granicy infantylizmu: statki kosmiczne funkcjonowały niby latające dywany z „Tysiąca i jednej nocy”. Była to degeneracja gatunku.
Otóż Philip K. Dick podjął nowe oryginalne ujęcie: dał nasze współczesne problemy, doprowadzając je do rozbudowania, wyjaskrawienia, wyolbrzymienia, której to szansy dostarczała fantazja s.f. W jego noweli „Fałszywy ojciec” (The fostered father) chłopiec zauważa niezrozumiałą zmianę w zachowaniu się ojca: traci z nim kontakt. Okazuje się, że kosmici dokonują najazdu, wchodząc w ciała mieszkańców naszej planety. Również rodzice kolegów naszego bohatera są zagrożeni, ale chłopcy odnajdują centrum owej agresji i niszczą je. Występuje tu typowy problem dojrzewania: wyłaniające się poczucie obcości rodziców, który to niepokój został doprowadzony do krańcowości, dzięki przenośni dostarczonej przez s.