Dotychczas impreza tej miary tylko raz odbyła się poza obrębem krajów demokratycznego kapitalizmu. Działo się to w 1976 r. w Belgradzie i Zagrzebiu; jednak ówczesna Jugosławia – po wyłamaniu się spod sowieckiego zwierzchnictwa – cieszyła się statusem szczególnym, uchodząc nawet za lidera tzw. ruchu państw niezaangażowanych. Poza tym mistrzostwa odbywały się tylko w zachodniej części kontynentu: dwakroć we Francji (1960 r. i 1984 r.), w Hiszpanii (1964 r.), dwukrotnie we Włoszech (1968 r. i 1980 r.) i Belgii (1972 r. i w 2000 r., wraz z Holandią), w RFN (1988 r.), Szwecji (1992 r.), Anglii (1996 r.) i Portugalii (2004 r.).
Tak czy owak jest to wydarzenie niezwykłe. Ponieważ Polska nigdy wcześniej nie miała do czynienia z przedsięwzięciem o podobnej skali, pojawiły się próby szukania historycznych odniesień; przyznajmy, niektóre są dość brawurowe albo wręcz egzotyczne. Warto je wszakże odnotować, gdyż niejednokrotnie mówią o polskich nastrojach i marzeniach więcej niż konkretne, rzeczowe dane.
Co do jednego nikt nie ma wątpliwości. Zarówno Polska jak Ukraina stanęły przed szansą zgoła niepowtarzalną.
Wcześniej taka sposobność z oczywistych względów w ogóle nie wchodziła w rachubę. A i w wyobrażalnej przyszłości trudno liczyć na porównywalną koniunkturę. Tym bardziej iż punkt ciężkości imprez tej miary zdaje się przenosić ku wielkim przestrzeniom Chin i Rosji, a z drugiej strony zamożny Zachód znów rzuci na szalę swoje potężne atuty. Problem w tym, czy oba nasze kraje tę odpowiedzialność podźwigną; czy niezwykłą szansę potrafią wykorzystać?
Bodaj Grzegorz Kalinowski z N-Sportu pierwszy posłużył się porównaniem do planu Marshalla. Oczywiście, amerykańska pomoc dla zrujnowanej wojną Europy miała inną motywację i wymiar.