Spełniają się przewidywania, o których kilka miesięcy temu pisała „Polityka”. Andrzej Urbański, który zastąpił na stanowisku prezesa TVP Bronisława Wildsteina, najwyraźniej dostał jedno główne zadanie: pilnować prorządowego kursu „Wiadomości”. Na resztę dostał, jak się wydaje, carte blanche, na zasadzie – puszczać to, co się widzom podoba; mają telewizję publiczną lubić (bo tym chętniej obejrzą „Wiadomości”). Dlatego przywrócił Urbański „Czterech pancernych”, emituje serial Bogusława Wołoszańskiego, zapowiada wysokobudżetowe produkcje rozrywkowe. Jednak żarty się kończą, kiedy przychodzi 19.30. Do tego dochodzi naprawdę specjalna „Misja specjalna”, czyli świat według ministra Ziobry.
Po ostatnich czystkach personalnych, kiedy z programów informacyjnych usunięto lub odsunięto najbardziej krnąbrnych wydawców i dziennikarzy, w „Wiadomościach” króluje Polska alternatywna. Jedna z internautek ujmuje to tak: „Drogi budują, policja złodziei łapie, Niemcy domy zabierają...”. W zasadzie nic nowego. Jerzy Wenderlich, poseł SLD, w komisji kultury w tej i poprzedniej kadencji, zgadza się, że i za Roberta Kwiatkowskiego władza miała większe wpływy w TVP niż polityczni przeciwnicy. Ale uważa też, że teraz skala jest nieporównywalna. Dziennikarz „Wiadomości” przyznaje, że Jacek Kurski odzywa się często: – Bo dał reporterowi fajną „setkę” i przekonuje, że warto ją puścić.
Niewątpliwie opozycja miałaby co odzyskiwać; TVP to wciąż potężny oręż propagandowy.
Szanse na to odzyskanie ma jednak mizerne. – W Sejmie toczy się wojna, na konferencjach prasowych byli koalicjanci prześcigają się we wzajemnych oskarżeniach, ale w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, w radach nadzorczych i programowych publicznych mediów tak się poukładali, że wolą siedzieć cicho i trwać w tym układzie – uważa Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO), na ostatnim posiedzeniu Sejmu wybrana na nową szefową komisji kultury.