Archiwum Polityki

Zakalec

W ostatnich tygodniach ceny zboża wzrosły prawie o połowę. Teraz ścigają je ceny pieczywa. Tylko pozornie winę za ten stan rzeczy, grożący nawrotem dwucyfrowej inflacji, ponosi susza.

Minister rolnictwa stwierdził, że zawinili spekulanci. Zupełnie jak w socjalizmie, gdy opróżniali sklepowe półki ze wszystkich atrakcyjnych towarów. Wtedy do walki z nimi powołano Inspekcję Robotniczo-Chłopską. Obecny rząd robi wszystko, aby z rosnącymi cenami chleba uporać się samodzielnie. Bo tak naprawdę o tym, ile zapłacimy za pieczywo, nie decyduje rynek, ale Rada Ministrów. Mechanizmy rynkowe na skutek kategorycznych żądań związków rolniczych zastąpiono bowiem ręcznym sterowaniem. Teraz możemy ocenić tego skutki.

Suszę na razie należy wykluczyć z grona podejrzanych o kompletne zdestabilizowanie rynku z tej prostej przyczyny, że jest za wcześnie, aby oszacować jej skutki.

Pierwsze prognozy zbiorów GUS ogłosi najwcześniej pod koniec czerwca – twierdzi Jan Lisowski, prezes Agencji Rynku Rolnego. – Dziś wiadomo tylko tyle, że plony będą gorsze. O ile? Margines błędu jest na razie bardzo szeroki. W wersji optymistycznej zaledwie o 5 proc., w pesymistycznej może o ponad 20. Tak zgrubne szacunki warte są tyle, co wróżenie z fusów.

Dlaczego więc panika na zbożowych giełdach wybuchła już teraz, a nie za kilka tygodni, gdy niedobór nabierze bardziej realnych kształtów? Przyczyna jest prosta. Bo na rynku odizolowanym od świata do wybuchu paniki wystarczy niewiele. A co dopiero nieodpowiedzialna wypowiedź powołanego przez premiera pełnomocnika do spraw suszy, który publicznie palnął, że zboża będzie mniej aż o 25 proc. Głoszenie klęski nieurodzaju wraz z wcześniejszym uszczelnieniem granic przed ziarnem zagranicznym stwarzają warunki, w których spekulanci pojawić się muszą. Pojawia się bowiem łatwa okazja do zarobku.

Nasze zboże jest sporo droższe niż za granicą, ale przy obecnych cłach import i tak się nie opłaca.

Polityka 25.2000 (2250) z dnia 17.06.2000; s. 15
Reklama