Archiwum Polityki

Wewnętrzna polityka zagraniczna

Polacy współczują Gruzinom – jak wynika z badań – ale też czują obawę przed Rosją. Podobają im się ostre słowa Kaczyńskiego, ale też mają nadzieję, że na zapleczu toczy się polityka ostrożniejsza i sprytniejsza, która ochroni kraj przed konsekwencją takich wypowiedzi. Te wszystkie dylematy nie istnieją jednak w publicznej debacie.

Łatwo jest Polakom przypomnieć polsko-rosyjską historię i ożywić tragiczne wspomnienia, a nie są one w końcu tak stare. I jest pokusa, by na ich podstawie budować w kraju program nieustannego straszenia Rosją, a Polsce przywracać rolę jakiegoś kolejnego kordonu sanitarnego, a też rolę lidera całego regionu w walce z rosyjską dominacją. Mamy stać się państwem frontowym, umocnionym amerykańskimi instalacjami i Patriotami.

Jakimś cudem w ciągu paru dni Polska stała się krajem niemalże zagrożonym rosyjską napaścią. Prezydent Polski szykując się do swojej misji mówił o tym, że przypadek Gruzji to dopiero początek łańcucha prawdopodobnych zdarzeń, że zaraz przeżyć możemy podobny rozwój wydarzeń na Ukrainie, a w kolejce stoi Polska, choć do takiej opinii nie ma żadnych racjonalnych podstaw. W wyniku lokalnego konfliktu na dalekim Kaukazie Polska została wmieszana w wielką politykę, niestety, jako przedmiot. Paradoksalnie, bardziej byłaby podmiotem, tworząc z Francją, Niemcami i innymi „starymi” krajami blok wypowiadający się jednym głosem, niż wówczas, kiedy toczy własne werbalne potyczki z Rosją.

Kluczem do całej sprawy jest fakt, że prezydenckie słowa w Tbilisi były adresowane w istocie do odbiorcy w kraju. Lech Kaczyński znów stanął na czele frontu „genetycznie” patriotycznego, który zresztą dość szybko i ochoczo uformował się wokół Pałacu Prezydenckiego. I ruszył do ataku. Nie na Rosję co prawda, ale na „rosyjską agenturę” w kraju. Już dawno nie pojawiło się tyle oskarżycielskich publikacji (Wildstein, Janecki, Rybiński i inni), dowodzących, że inaczej myśleć i działać, niż pan prezydent, to akt zdrady narodowej. Że wszyscy, którzy zgłaszali jakieś krytyczne uwagi i wątpliwości wobec słów i gestów Lecha Kaczyńskiego czy też prezydenta Saakaszwilego, przynależą do jakiejś partii moskiewskiej, że to są ci sami, którzy byli wcześniej przeciwko lustracji, przeciwko zwalczaniu korupcji.

Polityka 35.2008 (2669) z dnia 30.08.2008; Kraj; s. 16
Reklama