Archiwum Polityki

Ojczyzna przez duże „Oj”

Antony Hegarty z zespołem The Johnsons, objawienie nowojorskiej sceny alternatywnej, zaśpiewa w warszawskim Teatrze Wielkim. Cały świat podziwia jego głos, ale dla wielu pozostaje on przede

Parę miesięcy temu musiałem, mniejsza już o to z jakich powodów, powiedzieć coś o polszczyźnie. I powiedziałem mniej więcej tyle, że urodzić się Polakiem to jak wygrać trójkę w totka: nie jest to specjalnie rzadkie, profity są skromne i trudno powiedzieć, czy przewyższają wkład; nie ma się co martwić, ale nie ma też co skakać pod sufit z radości. Natomiast dla pisarza urodzić się w polszczyźnie, czyli języku Kochanowskiego, Schulza, Mickie- i Gombrowicza, Miłosza i tylu innych wspaniałych cudotwórców od literatury, to wielka wygrana. Pisarz bowiem rodzi się nie w kraju, ale w języku, i nieliczne wyjątki – jak Conrad, Nabokov (który jednak dojrzewał w warunkach niemalże dwujęzycznych) czy Stryjkowski (wyrósł w jidysz, ale najwybitniejsze dzieła napisał po polsku) – tylko potwierdzają tę regułę. Być może, gdybym przyszedł na świat w Brighton albo Manchesterze, mówiłbym to samo o angielszczyźnie z jej Szekspirem, Dickensem i Merrillem, a gdyby w Dieppe albo Lyonie – o francuszczyźnie z Racine’em, Flaubertem i Rimbaudem. Ale urodziłem się właśnie w polszczyźnie i dlatego niedoścignione mistrzostwo językowe najbardziej mnie zachwyca u twórców rodzimych.

Rozpropagowany przez prof. Miodka zwrot „Ojczyzna-polszczyzna” nie jest dla mnie zatem pustym banałem, wyciętym z brystolu hasłem wiszącym na szkolnej gazetce w sali od polskiego (wspaniałe programy pana profesora leciały przez niemal 20 lat, od czasów PRL, za Urbana, potem przez całą III RP. Uporał się z nimi dopiero pisowski zarząd telewizji za Urbańskiego, co daje do myślenia). Interesuje mnie żywotnie to, co dzieje się z polszczyzną – po pierwsze dlatego, że jest to materiał, w którym pracuję (można to porównać do troski rolnika o jakość gleby albo jubilera – o jakość kruszcu), a po drugie dlatego, że jest to otaczająca mnie stale część wspólnej przestrzeni (na tej samej zasadzie niektórzy bronią Rospudy).

Polityka 17.2009 (2702) z dnia 25.04.2009; Kultura; s. 68
Reklama