Archiwum Polityki

FC Barcelona Kielce

Są w Polsce takie miejsca, gdzie finał piłkarskiej Ligi Mistrzów: Barcelona–Manchester United, będzie oglądany ze szczególnym oddaniem.

Tomek Lasota, szef oficjalnego fan clubu FC Barcelony w Polsce, ochrzczonego treściwie Fan Club Barca Polska, wchodząc do gabinetu prezydenta klubu Joana Laporty, czuł się skrępowany okiem kamery stacji Canal+, a w gardle miał sucho. Złapał się na myśli, że z lekcji hiszpańskiego mało co pamięta i montażyści pewnie będą mieli kłopot, by reportaż z wizyty okrasić jak należy. Ale szczęśliwie Laporta okazał się człowiekiem przygotowanym na każdą ewentualność i gdy tylko od gości zawiało lingwistyczną trwogą, przemówił po angielsku.

Tomek w krótkich żołnierskich słowach przedstawił raport z działalności FCBP: od rejestracji w 2006 r. już niemal 400 członków, następni w poczekalni, poza tym osiem zorganizowanych wyjazdów na mecze rozgrywane w Barcelonie. Do tego akcje charytatywne, jak przekazanie koszulki z podpisami piłkarzy dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (zlicytowana za 6,9 tys. zł) czy prezenty dla chorych dzieciaków z fundacji Mam Marzenie. Prezydent Laporta kiwał z uznaniem głową, robił zdziwione miny, chwalił i zachęcał. Miło było zobaczyć, że to swój chłop, że nie zachłystuje się funkcją – żartował, sypał anegdotkami. Gdy jeszcze rzucił, że na Katalończyków mówi się w Hiszpanii polacos, ponoć ze względu na bliźniaczo pogmatwane języki, więzi zostały scementowane.

To nie jest tak, że na kanapie w biurze Joana Laporty może usiąść każdy, więc polscy cules (tak mówią o sobie wszyscy kibice Barcy) mieli prawo poczuć się wyróżnieni. Ścieżki wydeptywali już od jakiegoś czasu, jak choćby przy okazji ubiegłorocznego spotkania Barcelony z Wisłą Kraków w eliminacjach Ligi Mistrzów. Lasota z kolegami wejście na sektor gości postawili sobie za punkt honoru i mimo że w krakowskim klubie sprawy im nie ułatwiano, w końcu dopięli swego.

Polityka 21.2009 (2706) z dnia 23.05.2009; Ludzie i obyczaje; s. 90
Reklama