Archiwum Polityki

Cienkim ściegiem

Firmy odzieżowe mają poważne kłopoty. Upadłość zapowiedziała Galeria Centrum, Monnari, Reporter i Semax. Za chwilę usłyszymy o następnych.

Kolekcje, które właśnie pojawiły się w sklepach, zamawiano przed rokiem, kiedy nikt w Polsce kryzysu się nie spodziewał. Większość ubrań szyto na Dalekim Wschodzie, gdy dolar kosztował 2,15 zł. Teraz trzeba zapłacić dużo więcej. Nie dość więc, że towaru jest za dużo, to jeszcze jest za drogi. A klientom, którzy niedawno szturmowali sklepy, nie podoba się nawet stara cena.

Firma Nielsen zapytała konsumentów z 48 krajów świata, na czym gotowi są oszczędzać w pierwszej kolejności? 49 proc. ankietowanych odpowiedziało, że najłatwiej zrezygnują z zakupów nowej odzieży i butów. Nic dziwnego, że właścicieli sklepów towar parzy w ręce. Wolą go sprzedać za bezcen, niż zostać z pełnymi magazynami.

Brak gotówki to dzisiaj pierwsza przyczyna kłopotów. Dostawcy odzieży i butów powitali kryzys z długami po uszy. Gwałtowne osłabnięcie złotego, które ratuje kurczący się polski eksport, branżę odzieżową pogrąża. Patrząc na tych, którzy już zgłosili do sądu wnioski o upadłość, oraz na następnych, którzy jeszcze próbują się ratować, nie sposób nie dostrzec, że kryzys bezlitośnie obnażył też błędy w zarządzaniu, a na wiele obecnych problemów prezesi zapracowali sami.

Garnitur za złotówkę

Vistula Group usiłuje ratować życie amputując sobie nogę, czyli Galerię Centrum. Zgłosiła wniosek o jej upadłość. Jerzy Mazgaj, który obecnie kontroluje Vistulę, nie rozumie, po co w ogóle grupa kupowała stare Domy Centrum? To przecież aż 11 tys. m kw., podczas gdy najlepsze galerie mają góra po 2 tys. Czym tę powierzchnię zapełnić i jak ten towar sprzedać?

Galeria Centrum upuściła spółce-matce sporo krwi. Oprócz kilkunastu milionów, które Vistula za nią zapłaciła, trzeba doliczyć kolejne, które co roku wydawała, żeby ją utrzymać.

Polityka 22.2009 (2707) z dnia 30.05.2009; Rynek; s. 46
Reklama