Kiedy Goldstein wszedł do środka, akurat byłem za grobem. To mnie uratowało. Trzech moich krewnych nie miało tyle szczęścia, zginęli na miejscu. Przyjęliśmy pozycję sudżud, pochyleni do ziemi. Nie zauważyliśmy go – opowiada Hidżazi Mohtasi. Jego niewielki sklep znajduje się kilkadziesiąt metrów od miejsca tragedii.
M jak masakra
Hidżazi wspomina wydarzenia z piątku 24 lutego 1994 r., 15. dnia ramadanu. W meczecie mogło być rano nawet 800 osób. Wypadało też żydowskie święto Purim. Baruch Goldstein z Brooklynu w Nowym Jorku, pracujący jako lekarz pogotowia w pobliskim Kirjat Arba, wszedł do budynku w mundurze, uzbrojony w karabin automatyczny Galil. Strzelał bez uprzedzenia, wypuszczając w sumie 140 serii i opróżniając cztery magazynki. Zginęło 29 osób, ok. 120 zostało rannych.
Goldsteina zlinczowano na miejscu. Jak się okazało, był zwolennikiem skrajnie radykalnej partii Kach i przeciwnikiem porozumień w Oslo. Niektórzy twierdzą, że datę wybrał nieprzypadkowo – utożsamiał się z biblijną Esterą, która uratowała Żydów przed złym Hamanem. A w jego oczach uosabiał go Jaser Arafat. Historia Estery jest kluczowa dla święta Purim.
Tragedia odmieniła meczet. – Izraelczycy zamknęli go na pół roku, stwierdzając, że to strefa wojskowa. Do meczetu wchodzili tylko żołnierze i usunęli wszystkie ślady – zmyli krew, łatali dziury po kulach. Komisja stwierdziła, że Goldstein miał problemy psychiczne. Aby zapobiec podobnym aktom, zalecono podział meczetu – mówi Jasmin z urzędu religijnego, który opiekuje się tym miejscem.
Według nowych ustaleń Żydom i muzułmanom przysługują osobne części meczetu.