Prawdziwa miejska dżungla
Prawdziwa miejska dżungla. Jak polskie miasta ożyły i wypiękniały
Przełom XX i XXI w. dla Warszawy był nie tylko zmianą kalendarzową. Nowy wiek, najpierw powoli, a od wejścia do Unii Europejskiej już z rozpędem, otworzył nowe perspektywy. Ruszyły inwestycje w nowe i renowacje starego. Miasto ożyło i wypiękniało.
Odnowiono nie tylko zabytki czy budowle z PRL, ale też kilka parków. Najpierw Żeromskiego, potem Kępę Potocką i ogród Krasińskich. Ten trzeci ma największe tradycje, jako pierwotny park przypałacowy. Za jego kanoniczny obraz uznaje się ten ukształtowany pod koniec XIX w. przez głównego ogrodnika Warszawy Franciszka Szaniora – przypieczętowany wpisem do rejestru zabytków.
W praktyce jednak ten status okazał się przekleństwem parku. Po stu latach drzewa wyglądają zupełnie inaczej. Te pamiętające prace Szaniora postarzały się, niektórych już nie ma. Wyrosły nowe, które – jako „dobudowany” element architektoniczny – zaburzają chronioną koncepcję artystyczną. W ramach rewitalizacji wycięto więc ponad 300 drzew niepasujących do dawnego planu. Przy okazji przekopano podłoże, utwardzono alejki, dostawiono latarnie. Park ponownie przypomina ten z projektów Szaniora. Ale nie wszyscy są zachwyceni.
Odchodzi wróbel, przychodzi szpak
Wśród osób, dla których to nie żadna rewitalizacja, a wręcz przeciwnie – uśmiercenie, jest Maciej Luniak. To profesor ornitologii przez ponad 40 lat związany z Muzeum i Instytutem Zoologii PAN, który znaczną część swojej pracy badawczej poświęcił ptakom żyjącym w miastach – awifaunę ogrodu Krasińskich bada od lat 70. XX w. Zauważa, że liczba gatunków lęgowych po renowacji spadła z 29 do 15. Po dwóch latach powróciły dwa gatunki. Tylko.
Obrońcy rewitalizacji mają pewien argument: po kilku latach liczebność ptaków wręcz przewyższyła tę sprzed przebudowy.