Witajcie w Orlenlandzie
Witajcie w Orlenlandzie. Tak powstaje miasteczko dla imigrantów pod Płockiem
Ci sami – macha ręką Polak we wsi Stara Biała, powiat płocki. Porównał Azjatów szturmujących od kilku lat wschodnią granicę z Azjatami kręcącymi się po okolicy. Tam i tu duże grupy z Pakistanu, Indii, Bangladeszu. Tam są tropieni przez mundurowych po lasach jak zwierzęta i wywalani z Polski. Tu wynajmują hotele, domy, dzierżawią działki, chodzą po sklepach, leżą na wiślanych plażach, jeżdżą do Płocka rozejrzeć się w możliwościach podrywu. Wolni ludzie, policja nie reaguje na kolor ich skóry, a powiatowym trudno się w takiej politycznej zmianie połapać.
Upalne niedzielne przedpołudnie koło kościoła w Starej Białej, biją dzwony, ciepły głos księdza Zbigniewa płynie głośnikami na dziedziniec. Widok z kościelnego wzgórza w Białej Starej zamyka kombinat petrochemiczny Orlen. Dymiący gigant, kilkadziesiąt kominów, dźwigi, nocą łuna od komina – pochodni. Orlen zrzuca gazy, mówi okolica, śmierdzi benzyną i czymś słodkim; normalne. Kombinat od dziesięcioleci rządzi pracą w regionie, daje i odbiera. Przylegająca do niego ulica jest jak huba nadrzewna – żyje z betonu, rur, instalacji, cystern, ubrań roboczych. Kombinat jest ekspansywny, kolonizuje otoczenie, wszystko dzieje się w związku z nim – ostatnio podpełzł polami pod okna gospodarstw w Białej, pod kukurydzę i buraki.
– Jesienią nagle zaczął się wielki ruch, koparki, betoniarki, zwozili materiały i kontenery – mówi właściciel domu we wsi. – A wiosną stanęło nam za miedzą to nowe miasto. Potwierdziło się to, o czym ludzie od dawna tu mówili, ale nikt nie dowierzał: sprowadzą do nas 6 tys. Azjatów.
Tak się zadziało, bo Orlen postanowił. Orlen, czyli partia rządząca PiS, czyli prezes i ponowny wicepremier Jarosław Kaczyński. Z kombinatem się nie dyskutuje, kombinat to państwo – to główne prawo codzienności w Orlenlandzie na północnym Mazowszu.