W dniu, w którym prezydent Bronisław Komorowski przemawiał w ukraińskim parlamencie, ten podjął uchwałę przyznającą UPA miano organizacji walczącej o niepodległość Ukrainy. Decyzja parlamentu jest nietaktem, jeśli nie czymś więcej.
Gwałtowna dewaluacja hrywny wbrew oficjalnym zapewnieniom jest na rękę i ukraińskiemu rządowi, i wielkiemu biznesowi znad Dniepru. Tracą na niej tylko obywatele.
Najważniejsze osiągnięcie rządów obecnego prezydenta Rosji to zbudowanie systemu politycznego, w którym nie ma go komu zastąpić. A przynajmniej przekonanie do takiego poglądu większości Rosjan.
Kiedy na wschodzie Ukrainy umilkły działa, przyszedł czas na zajęcie się sprawami równie ważnymi co wojna.
Jeśli ktoś bagatelizował wybór Polaka na szefa Rady Europejskiej, to dziś może się przekonać, dlaczego to pozbawione prerogatyw stanowisko ma kluczowe znaczenie.
Ale ewidentnie sobie z tym nie radzi. Tak jak kraje południowe skupiają się na swoim bliskim sąsiedztwie, tak my jesteśmy zafiksowani na sąsiedztwie wschodnim.
Mówi się o Rosji, że dobrze wyczuwa realia i rozumie język siły. Polska nie ma co odkrzykiwać Rosji na zaczepki, natomiast musi pilnować, by plany obronne nakreślone na szczycie NATO w Newport były realizowane.
Udział rosyjskich żołnierzy w ukraińskim konflikcie jest w Rosji tematem tabu, pogrzeby ofiar odbywają się potajemnie, a liczby poległych się nie ujawnia. Czy gdyby padł oficjalny rozkaz: „Na front!”, rosyjscy obywatele byliby posłuszni?
Ukraińscy dowódcy szkoleni w Polsce? To może być dobry pomysł na pomaganie ukraińskiej armii. Zwłaszcza że w Donbasie wciąż jest gorąco.
Prof. Leszek Balcerowicz zarzucił wicepremierowi Januszowi Piechocińskiemu „nieodpowiedzialną gadaninę”. Miał na myśli wypowiedź wicepremiera dla agencji Reuters.