Miesiąc temu związki zawodowe zapytały Glapińskiego o „podejrzenia założenia podsłuchu w pokojach pracowników”.
Wraz z drożyzną rośnie niezadowolenie Polaków z zarobków. Podwyżek płac – według monitoringu NBP – żądają już pracownicy 73 proc. przedsiębiorstw. Premier odpowiada na to, że przecież pensje rosną szybciej niż ceny. Niby ma rację, a jednak mija się z prawdą.
Spora część programowych proklamacji tzw. dobrej zmiany ma charakter propagrandy (pozwalam sobie stworzyć takie pojęcie), której dobrym przykładem jest nachalne wieszczenie sukcesów, często humorystyczne czy też tragikomiczne.
Spóźnione podwyżki stóp procentowych nie pomogą. Inflacja wymknęła się spod kontroli i nikt dzisiaj nie wie, do jakiego poziomu dojdzie.
Oczekiwania wobec inflacji były wysokie (mediana prognoz wynosiła 6,4 proc.), ale i tak zaskoczyła. Jak wynika ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w październiku inflacja konsumencka w Polsce osiągnęła poziom 6,8 proc. To najwyższe tempo wzrostu cen od maja 2001 r.
6 zł za litr benzyny, litr autogazu – 3 zł? Jeszcze niedawno wydawało się to nieprawdopodobne, a dziś staje się faktem. Tak drogo na stacjach paliw nie było od 2012 r. Módlmy się, by kolejna bariera nie została pokonana i cena nie doszła do 7 zł.
Podwyżka stóp procentowych jest zbyt skromna i mocno spóźniona. Pokazuje jednak, w jak poważnej sytuacji się znaleźliśmy.
Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe, w tym główną (tzw. referencyjną) do 0,5 proc. To zaskoczenie, choć dzień wcześniej, po apelu byłych prezesów Narodowego Banku Polskiego i członków RPP, prezes NBP Adam Glapiński zaczął wysyłać sygnały, że do podniesienia stóp może dojść.
Kongres 590, w czasie którego władza PiS się promuje, zorganizowała fundacja z nim związana. Pieniądze na imprezę, w sumie kilka milionów złotych, wyłożyły największe państwowe spółki.
Tempo wzrostu cen staje się coraz szybsze. W kwietniu były już o 4,3 proc. wyższe niż rok wcześniej. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca podskoczyły o 0,8 proc. Są powody do niepokoju, że maj będzie jeszcze droższy. Polacy trzymają się za kieszeń, ale rząd się cieszy. Na razie.