„Tęsknię za sobą”, napisał w esemesie znajomy. Literówki chodzą po ludziach. „Tęsknisz za sobą?” – upewniłam się. „Brakuje mi siebie” – odpisał.
Felietoniści powinni uważać na to, co piszą. David Van Reybrouck, felietonista dziennika „Le Soir”, napisał rok temu, że obywatele powinni wziąć sprawy w swoje ręce, bo wybrani przez nich rządzący sobie z tym zadaniem nie radzą. Dziś David organizuje pospolite ruszenie.
Bardzo chcę się pochwalić polską muzyką.
Nie optuję za tym, żeby nie zmieniać żon. Niepokoję się tylko, gdy się je lansuje. Sława powinna być sympatycznym dodatkiem do owoców ciężkiej pracy. Nagradzanie kobiety za to, że wydała się za kogoś o chodliwym nazwisku, jest szkodliwe – cofa nas w społecznym rozwoju o jakieś dwieście lat.
O ile niedawno zbudowane urzędy wzbudzają podziw nowoczesnością, o tyle język ciała urzędników i klientów uwiera tradycją.
Staliśmy na brukselskiej ulicy. Mieszkanie pod naszym zapełniało się cudzymi meblami, na górę wjeżdżały kanapy i kredensy, fotele i dziecięce mebelki, na końcu wtarabaniła się palma. Wtedy mój wzrok padł na tabliczkę z nazwiskiem nowych lokatorów.
Banalny scenariusz nabiera u Plebanek temperatury, nie tylko erotycznej.