Pigułka przed
Tabletka na HIV przyczyni się do ograniczenia nowych zakażeń?
Cisza równa się śmierci. Tę mantrę wymyśliły organizacje działające na rzecz redukcji chorób przenoszonych drogą płciową. Brak edukacji seksualnej, zachęt do stosowania prezerwatyw, ukrywanie wyników badań stawiających w pozytywnym świetle nowe metody zapobiegania AIDS – wszystko to tylko zwiększa ryzyko niebezpiecznych zachowań. W statystykach odbija się niewiedza co do możliwych konsekwencji: w 2018 r. zarejestrowano w Polsce 1248 nowych zakażeń HIV, a liczba zachorowań na kiłę w minionej dekadzie wyraźnie wzrosła.
Nie brakuje jednak głosów, że hasło „cisza równa się śmierci” straciło swoją prawdziwą wymowę, odkąd na lekach można żyć z HIV bez ryzyka zakażenia partnera, a rzeżączkę, kiłę czy nawet wirusowe zapalenie wątroby typu C (które przenosi się również podczas kontaktów seksualnych) da się wyleczyć. Oddzielenie seksu od reprodukcji przyniosła przed 50 laty pigułka antykoncepcyjna. Od śmiertelnego HIV i innych infekcji miała oddzielić prezerwatywa.
Bakcyle w pakiecie
Ale to, co udawało się na początku lat 80. XX w. wraz z wybuchem epidemii AIDS, po 30 latach traktowane jest przez młode pokolenie jak staromodny relikt. HIV zaczął być postrzegany jako przewlekła i już możliwa do opanowania choroba, więc po co żyć w strachu i na siłę się zabezpieczać? Powszechna dostępność środków umilających zabawę (tzw. chemsex, o którym pisaliśmy w artykule „Seks z Dronem”, POLITYKA 2/17) sprawiła, że ryzykowne zachowania na imprezach stały się w pewnych środowiskach normą. A w przeciwieństwie do starej gwardii homoseksualistów, która przeżyła najgorszy kryzys AIDS i walczyła o swoje życie, domagając się jak najszerszego dostępu do prezerwatyw, młodzi geje już na to w ten sposób nie patrzą.