Trwa wrzawa wokół pochówków. W liście pasterskim, który ma być odczytany 13 listopada, biskupi wytłumaczą, dlaczego księża nie powinni odprawiać mszy nad urną z prochami zmarłego, tylko nad trumną z jego ciałem. Treści tego orędzia jeszcze nie znamy, ale po październikowym zebraniu Konferencji Episkopatu Polski w Przemyślu jej wiceprzewodniczący abp Stanisław Gądecki zapowiedział, że wyjątki od tej reguły będą możliwe jedynie wtedy, gdy śmierć miała miejsce za granicą lub gdy na pogrzeb bliscy przybywają z daleka. Nowe wytyczne zaniepokoiły wiernych i tych księży, którzy dotychczas odprawiali msze nad urną.
Aby wstępnie uzasadnić decyzję episkopatu, abp Gądecki odwołał się do tradycji i historii: pochówek ciała jest chrześcijańską formą pogrzebu, gdyż tak został pochowany Chrystus, zaś ciałopalenie to pozostałość obrzędowości pogańskiej. Łączenie inhumacji (złożenia ciała w ziemi) z chrześcijaństwem, a kremacji z pogańskością wydaje się zbytnim uproszczeniem. Według archeologów, specjalistów od pradawnych obrzędów pogrzebowych, sprawa nie jest aż tak jednoznaczna.
Chaos pogrzebowy
Homo sapiens sapiens i jego poprzednicy chowali swoich zmarłych w najbardziej naturalnym obrządku, jakim jest inhumacja. Z epoki kamienia znane są jedynie pochówki szkieletowe. Wraz z pierwszymi rolnikami, ok. 12 tys. lat temu, pojawiły się pierwsze groby ciałopalne, ale w Europie kremacja stała się bardziej popularna dopiero w epoce brązu (2200–800 p.n.e.), by swój największy zasięg osiągnąć w epoce żelaza od III w. p.n.e. do I w. n.e.
Na naszym kontynencie ciałopalenie nigdy całkowicie nie wyparło inhumacji, co w drugą w stronę udało się chrześcijaństwu, ale dopiero ok. XIV w. Dla archeologów zajmujących się pradziejami Polski rodzaje pochówków to, oprócz ceramiki, najważniejszy element kulturowej kwalifikacji znalezisk.