Historia

Oskarżony Edward Gierek

Internowanie I sekretarza

Edward Gierek podczas VIII Zjazdu PZPR, luty 1980 r. Edward Gierek podczas VIII Zjazdu PZPR, luty 1980 r. Leszek Łożyński / Reporter
Ze szczytów władzy trafił przed komisję partyjną, a potem do obozu internowania. Po latach wraca jego legenda dobrego gospodarza.
Wojciech Jaruzelski, Tadeusz Grabski i Stanisław Kania w trakcie IX Plenum KC PZPR.Tadeusz Zagoździński/PAP Wojciech Jaruzelski, Tadeusz Grabski i Stanisław Kania w trakcie IX Plenum KC PZPR.
Ogłoszenie wyroku w procesie oskarżonych o niegospodarność członków byłego kierownictwa Radiokomitetu, Warszawa 1984 r.Ireneusz Radkiewicz/PAP Ogłoszenie wyroku w procesie oskarżonych o niegospodarność członków byłego kierownictwa Radiokomitetu, Warszawa 1984 r.

Przed północą 12 grudnia 1981 r. dyrektor BOR wezwał do siebie trzech funkcjonariuszy. Rozkazał im jechać do Katowic do Komendy Wojewódzkiej MO. Tam, w ich obecności, komendant wojewódzki płk Jerzy Gruba otworzył kopertę z instrukcją. Borowcy mieli internować Edwarda Gierka. W asyście milicjantów udali się do jego domu. Gierek nie chciał ich wpuścić, zapytał tylko przez drzwi, po co przyjechali. Odpowiedzieli zgodnie z prawdą. Nie zrozumiał, zadał pytanie po raz drugi, udał się do telefonu i zadzwonił do komendanta wojewódzkiego. Kiedy ten potwierdził, Gierek otworzył drzwi. Kilka chwil później siedział już w samochodzie z obstawą. Przez całą drogę wypytywał funkcjonariuszy BOR, co się dzieje w kraju. Nad ranem, kiedy wysłuchali radiowego przemówienia gen. Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego, zamilkł i nie odezwał się do końca podróży.

Edward Gierek stał na czele Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przez całą dekadę lat 70. Początkiem końca jego kariery były strajki w 1980 r. We wrześniu, po tym jak trafił do szpitala, jego miejsce zajął Stanisław Kania. Gierek został odstawiony na boczny tor. Jednak zaczęły się podnosić głosy, także wśród członków PZPR, że należy ujawnić i ukarać winnych kryzysu gospodarczego. Nastroje wyczuwali polityczni weterani, niektórzy dostrzegli szansę wyrównania starych rachunków i zdobycia popularności. Jednym z nich był Mieczysław Moczar, który na początku lat 70. został skierowany na stanowisko szefa NIK, co było politycznym zesłaniem.

Pod jego kierownictwem NIK przeprowadzał liczne kontrole w najważniejszych instytucjach. Nie wiadomo, na ile obciążały one starą ekipę partyjną, jednak we wrześniu 1980 r. huczało od plotek. Na jednym ze spotkań z zespołem administracyjnym KC donoszono Kani: „Moczar mówił, że ma dynamit w biurku, że gdyby ujawnił cząstkę tych materiałów, to mogłoby dojść do ogromnych eksplozji”.

Komisja Grabskiego

W tym czasie ujawniono już zarzuty przeciwko Maciejowi Szczepańskiemu, który od 1972 do 1980 r. był przewodniczącym Komitetu do spraw Radia i Telewizji oraz współtwórcą tzw. propagandy sukcesu. Oskarżono go o nadużycia i defraudację. W całym kraju zawrzało. Przedstawiciel Prokuratury Generalnej w wywiadzie dla „Dziennika Telewizyjnego” stwierdził, że taki Szczepański jest w każdym województwie. Ludzie byli rozgoryczeni: „Gdzie wobec tego prokuratura była wcześniej, czy trzeba było dopiero sytuacji kryzysowej, żeby ujawnić jaskrawe naruszenia prawa?”.

Ruszyła lawina. Żądano ujawnienia skali nadużyć wśród członków PZPR „żyjących w luksusach z cudzej pracy” oraz „zbadania i wyjaśnienia źródeł dochodów karierowiczów (…) mających po kilka samochodów, domy, plantacje”. Szeregowi członkowie partii dopytywali się, kto stwarzał „ludziom warunki do nadmiernego bogacenia się kosztem społecznym?” i „kto stoi za Szczepańskim?”. Odpowiedź mogła być tylko jedna: Gierek.

Biuro Polityczne na czele ze Stanisławem Kanią, który właśnie proklamował tzw. program socjalistycznej odnowy w PZPR, musiało rozpocząć działania. W wyniku śledztwa prokuratury oraz NIK na jaw wychodziły coraz to nowe nadużycia. W kwietniu 1981 r. powołano wewnątrzpartyjną komisję, nazwaną od jej przewodniczącego komisją Grabskiego. Jak ujął to jeden z członków komisji, jej celem było „przekonać ludzi, że to właśnie partia, a nie Solidarność, jest motorem rozliczeń”.

Stojący na czele komisji Tadeusz Grabski cieszył się opinią człowieka, który miał odwagę przeciwstawić się I sekretarzowi w czasie XIII Plenum KC w grudniu 1978 r. i publicznie skrytykować jego politykę. Przypłacił to kilka miesięcy później usunięciem ze stanowiska I sekretarza KW w Koninie. W 1980 r. pamiętano o jego przemówieniu – nagranie puszczono nawet w Stoczni Szczecińskiej w czasie sierpniowego strajku. We wrześniu powierzono mu stanowisko sekretarza KC PZPR.

Kierowana przez Grabskiego komisja miała przeprowadzić działania w celu ustalenia „odpowiedzialności osobistej członków PZPR pełniących funkcje kierownicze”. Na zamkniętych posiedzeniach dawni towarzysze nie przebierali w słowach. Edward Gierek bronił się, że nie może być obciążony za wszystkie błędy, bo w Komitecie Centralnym torpedowano jego pracę. Inni wezwani przed komisyjny trybunał mówili o układach korupcyjnych, były premier Babiuch mówił o „psychozie urządzania się”. Opowiadano o odnoszeniu korzyści z piastowanych stanowisk.

Sprawa komisji była jednak delikatna. Przecież część osób sprawujących ważne stanowiska w latach 70. była w 1981 r. u władzy. Michał Atłas, kierownik wydziału administracyjnego KC PZPR, twierdził, że działania komisji mogłyby posłużyć do ataku bezpośrednio na Kanię i Jaruzelskiego: „Dyskusja taka [nad sprawozdaniem komisji] mogłaby stworzyć możliwość, żeby za zgodą części członków KC doszło do konfrontacji pomiędzy tymi członkami Biura Politycznego z czasów Gierka, którzy teraz stoją na czele [partii], a tymi towarzyszami obecnego kierownictwa partii, którzy zostali usunięci przez Gierka. Mogłoby to znacznie osłabić pozycję Kani i Jaruzelskiego”.

Prace komisji postępowały jednak w bardzo szybkim tempie i raport był gotowy pod koniec czerwca 1981 r.; w lipcu został upubliczniony, a Gierka usunięto z PZPR, co było ewenementem na skalę całego Bloku Wschodniego.

Sprawy prominentów

Jednocześnie prokuratura prowadziła śledztwa, które określano mianem spraw prominentów lub rozliczeniowych. Obejmowały one wszystkie szczeble administracji państwowej i partyjnej: wicepremierów, ministrów, I sekretarzy wojewódzkich, sekretarzy organizacji partyjnych, kierowników wydziałów KW PZPR, prezydentów miast, wojewodów i dyrektorów różnych instytucji. Lista stawianych zarzutów obejmowała m.in. bezprawne nabycie działek, dacz oraz mieszkań (sprzedaż po zaniżonej cenie, przywłaszczenie, fałszowanie umów, bezprawne uzyskanie przydziału, kradzież materiałów na budowę). Im niżej w hierarchii znajdował się oskarżony, tym mniejszy był łup. Zdarzały się oskarżenia o zagarnięcie mebli, „skłusowanie” jelenia, przyjęcie wódki w zamian za przydział ciągnika oraz wszelkie inne możliwe formy korupcji, wyłudzeń i defraudacji. Część z zarzutów była zasadna, w niektórych sprawach pompowano jednak oskarżenia, aby uzyskać odpowiedni efekt polityczny.

Nie pomijano najważniejszych postaci lat 70. Gierkowi starano się udowodnić defraudacje związane z budową domu w Katowicach, remontem willi w Ustroniu Śląskim i przyjmowanie od Macieja Szczepańskiego kosztownych upominków. I sekretarz KW PZPR w Katowicach Zdzisław Grudzień był oskarżony o zagarnięcie domu w Katowicach, były wicepremier Tadeusz Wrzaszczyk o nielegalną sprzedaż talonów (uprawniających do zakupu samochodów), podobnie jak drugi były wicepremier Franciszek Kaim.

Oskarżeni próbowali się bronić. Niektórym sytuację ułatwiała wiedza na temat patologicznego systemu, dawne znajomości oraz zebrane przez lata informacje. Były minister budownictwa Adam Glazur został aresztowany w 1981 r. W czasie przesłuchań zaczął szantażować śledczych ujawnieniem informacji na temat kulis polsko-radzieckich negocjacji handlowych, twierdził, że lęka się „następstw politycznych w postaci ostrych interwencji strony radzieckiej”. O czym tak bardzo nie chciał opowiadać? O wręczaniu mebli i ubrań przedstawicielom strony radzieckiej. Groził także ujawnieniem kulis negocjacji i niekompetencji osób zawierających umowy m.in. w sprawach rurociągu orenburskiego i szeregu obiektów przemysłowych w ZSRR. Ta strategia obrony zaniepokoiła śledczych.

Internowani towarzysze

W drugiej połowie 1981 r. wprowadzenie stanu wojennego było już przygotowane. Planowano internować najważniejszych działaczy Solidarności, opozycji demokratycznej, ale także część dawnej wierchuszki na czele z Edwardem Gierkiem. Internowano m.in. dwóch premierów, czterech wicepremierów, pięciu członków Biura Politycznego, trzech pierwszych sekretarzy wojewódzkich, w sumie ok. 30 prominentów. Był to zabieg obliczony w dużej mierze na zyskanie poparcia opinii publicznej.

Edwarda Gierka, Piotra Jaroszewicza, Edwarda Babiucha, Zdzisława Grudnia przetransportowano śmigłowcami do ośrodka w Głębokiem (k. Koszalina). Kiedy grupa do niedawna najważniejszych osób w państwie przechodziła korytarzem do swoich nowych kwater, witali ich milicjanci: „O, już te złodzieje są tu”. Dowódca obiektu zorganizował kolację dla funkcjonariuszy MO i BOR, ale oświadczył, że internowani jeść nie będą. Jak się wyraził, „on by im [dał] spanie, ale w namiotach, a jeść dał dopiero jutro”. Ostatecznie byli prominenci dostali po kubku herbaty i chleb z masłem. Dwuosobowe pokoje wkrótce zaczęto ogrzewać, wydano internowanym koce. Zdaniem Gierka, władze celowo ich szykanowały: „Instrukcje wyraźnie nakazywały, aby nas skrajnie upokorzyć, aby pokazać nam: jesteście śmieciami, wszystko z wami możemy zrobić i nikt się za wami nie ujmie”. Informacja o sytuacji dotarła do ministra spraw wewnętrznych. Czesław Kiszczak interweniował i atmosfera w ośrodku zdecydowanie się poprawiła.

Zgodnie z zachowaną dokumentacją BOR, warunki, w których przetrzymywano prominentów, były lepsze niż w większości obozów dla pozostałych internowanych. Poza początkowym okresem, ci pierwsi raczej nie skarżyli się na nie. Jaroszewicz zwracał uwagę, że telewizor ma mały ekran i nie jest kolorowy. Sugerował też, aby wydłużyć spacery. Gierkowi zdarzyło się charakteryzować te warunki jako upokarzające. Ostrzegał, że przyjdą czasy, iż ktoś będzie się wstydził za to, co się im robi: „Nie wszyscy na szczęście ludzie w Polsce mają nas za przestępców, a ci, co kiedyś bardzo nadskakiwali, dzisiaj nie pokazują się nam w ogóle na oczy”.

W obiekcie znajdowało się ambulatorium, w wyznaczonych godzinach dyżurowali tu lekarz i pielęgniarka, którzy przebywali w pogotowiu całą dobę. Było to konieczne, ponieważ większość z internowanych nie cieszyła się dobrym zdrowiem, szczególnie Grudzień oraz Jaroszewicz. Ten pierwszy uskarżał się na problemy z sercem (był po dwóch zawałach). Od 13 grudnia 1981 r. do końca stycznia 1982 r. lekarz badał go 23 razy. Jego stan wydawał się stabilny. Jednak 30 stycznia Zdzisław Grudzień zmarł w swoim łóżku. Atmosfera wśród internowanych stała się bardzo zła. Mieli pretensje do funkcjonariuszy, Jan Szydlak (były wicepremier i jeden z najbliższych współpracowników Gierka) upominał ich, że „ludzi po dwóch zawałach nie można więzić”. Następnego dnia podczas śniadania internowani uczcili pamięć towarzysza minutą ciszy. Po śmierci Grudnia część internowanych przeniesiono do Prominka pod Warszawą.

W złym stanie był także Jaroszewicz, który jednak konsekwentnie odmawiał poddania się badaniom. Dopiero przekonany przez kolegów, zdecydował się na nie w Instytucie Kardiologii w Aninie. Tam uzyskał fachową opiekę, jednak pilnujący go funkcjonariusz BOR zauważył, że personel dziwnie się zachowuje. Kiedy spytał jedną z pielęgniarek o chłodne przyjęcie, odpowiedziała mu, że „kiedy leżał Gierek, to z całego oddziału usunięto ciężko chorych pacjentów, którzy byli po zabiegach chirurgicznych, co było przyczyną śmierci jednego z nich”.

Od początku stanu wojennego do internowanych przyjeżdżali prokuratorzy, którzy nadal prowadzili sprawy rozliczeniowe. Jednak z czasem wiele spraw zostało umorzonych lub sędziowie orzekali niewinność oskarżonych. Aby osądzić grupę Gierka, planowano powołać Trybunał Stanu, który zbadałby okoliczności doprowadzenia kraju do kryzysu gospodarczego.

Mit dobrego gospodarza

Pod koniec grudnia 1981 r. Jaruzelski, jako przewodniczący Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON), wystąpił do marszałka Sejmu o określenie „odpowiedzialności osób winnych doprowadzenia Państwa (…) do głębokiego kryzysu”. Posunięcie to było w dużym stopniu podyktowane potrzebą obciążenia konkretnych osób za zły stan gospodarki. Władze chciały również urządzić procesy części kierownictwa Solidarności i działaczom opozycji demokratycznej. W ten sposób chciały pokazać, że sprawiedliwie walczą zarówno ze związkową ekstremą, jak i wewnątrzpartyjnymi wrogami. Nie stawiano jednak znaku równości między tymi dwoma grupami. Na wygłoszoną w czasie posiedzenia Biura Politycznego uwagę Albina Siwaka: „Trybunał Stanu ma rozliczać byłych prominentów (...), ale nie mówi się o rozliczeniu ekstremy Solidarności”, ostro zareagował Jaruzelski: „Trybunał Stanu to organ polityczny i nie ten organ będzie sądził za odpowiedzialność polityczną Gierka i [jednocześnie] takich przestępców jak Kuroń”.

Do ośrodka prominentów przyjechali wysłannicy Jaruzelskiego. Tłumaczyli, że internowani popełnili „zbrodnię wobec kraju”, a jedynym wyjściem jest złożenie „samokrytyki i niezaprzeczanie tezom oskarżenia”. Sugerowali, aby nie próbować pogrążać w zeznaniach członków obecnych władz oraz nie rzucać oskarżeń pod adresem partii, władzy i ustroju. Innymi słowy, żądano, aby dla dobra swoich dawnych kolegów przyjęli na siebie rolę kozłów ofiarnych. Dawni prominenci odrzucili żądania.

Z biegiem czasu wytoczone sprawy stopniowo zwalniały. Ekipa Jaruzelskiego umocniła się na tyle, że publiczne linczowanie poprzedników straciło sens. Edward Gierek został zwolniony z internowania w grudniu 1982 r. Otoczono go jednak stałą obserwacją. Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej ostatecznie zdecydowała o pociągnięciu do odpowiedzialności Piotra Jaroszewicza, Tadeusza Wrzaszczyka, Jana Szydlaka i Tadeusza Pyki (byłego wicepremiera) dopiero w lipcu 1983 r. Zanim Trybunał Stanu wszczął postępowanie, był już marzec 1984 r., a kilka miesięcy później Sejm uchwalił amnestię. Zwolniono wtedy najważniejszych działaczy Solidarności i opozycji demokratycznej oraz zawieszono postępowanie przeciw prominentom.

Sprawa karna Edwarda Gierka także została zakończona. W lutym 1984 r. w Prokuraturze Generalnej zebrał się specjalny zespół, który stwierdził, że w sprawach związanych z domem w Katowicach i Ustroniu albo brakuje dowodów winy, albo w ogóle brak jest przesłanek do stwierdzenia przestępstwa. Jeden z dyrektorów Prokuratury Generalnej zaznaczył, że „sprawa Gierka ma w pierwszym rzędzie aspekt polityczny”. Zastępca prokuratora generalnego Józef Żyta stwierdził, że zasugeruje prokuratorowi generalnemu zastosowanie amnestii. Ponieważ cztery miesiące później sam awansował na to stanowisko, sprawa została zakończona.

Gierek w czasie internowania twierdził, że los się jeszcze odwróci. Dziś w niepamięć puszcza się doprowadzenie do kryzysu ekonomicznego, nadużycia elit partyjnych i represje polityczne. Umocnił się mit dobrego gospodarza, który stał się ofiarą systemu.

Polityka 49.2013 (2936) z dnia 03.12.2013; Historia; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Oskarżony Edward Gierek"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną