We wtorek 24 maja 1977 r. u ks. Bronisława Dembowskiego, rektora kościoła św. Marcina w Warszawie, pojawiło się sześć osób. Niektóre dobrze znał, innych wcale. Powiedzieli mu, że zamierzają głodować przez tydzień w kościele. „Zapewnili mnie, że uszanują powagę Domu Bożego (...) – napisał ks. Dembowski w informacji dla parafian. – Odpowiedziałem, że wolałbym, aby czynili to gdzie indziej. Uznaję jednak prawo do takiego manifestowania swej opinii”.
Bezpośrednim impulsem do protestu była wiadomość, że jeden z uczestników Czerwca ’76 Czesław Chomicki podjął głodówkę w więzieniu. Mimo bicia w śledztwie nie przyznał się do winy. Skazano go jednak na dziewięć lat więzienia za jakoby demolowanie gmachu KW PZPR w Radomiu. „Będę walczył do upadłego o swoją wolność i prawa człowieka dotąd, dopóki starczy mi sił (...) – napisał w liście do żony. – Dla mnie już moje życie nie jest ważne. Dla mnie ważna jest teraz prawda, która kiedyś musi wyjść na wierzch”.
W kręgu KOR zrodziła się wówczas idea przeprowadzenia głodówki solidarnościowej. Orędownikami tego projektu byli Bogusława Blajfer, Jacek Kuroń i Antoni Macierewicz. W Polsce odbywały się wcześniej głodówki polityczne, ale tylko w więzieniu. Przed wojną prowadzili je komuniści, po wojnie ludzie uznani przez komunistów za wrogów. Głodówka solidarnościowa podjęta przez ludzi wolnych to było coś zupełnie nowego.
„By dotarła do świadomości społecznej i była wiarygodna, musiała mieć charakter publiczny – pisał Jan Józef Lipski w swojej historii KOR. – Najlepszym miejscem wydawał się kościół, gdyż tylko tam można było się spodziewać, że nie wkroczy SB i MO, choć nie było pewności”. Korowcy nie chcieli wszelako zaskakiwać władz Kościoła.