Byli to pierwsi biali, jacy pojawili się w Meksyku, ale tego dnia daleko jeszcze było do podboju indiańskiego imperium. Rozbitkowie zostali schwytani przez Majów, pięciu z nich złożono w ofierze miejscowym bogom, reszta, zamknięta w klatkach, przez jakiś czas pędziła żałosny żywot niewolników. Przeżyło dwóch: franciszkański mnich Gerónimo de Aguilar i Gonzalo Guerrero, żołnierz, co ma pewne znaczenie dla dalszego biegu tej opowieści.
Niewolnicy i nawigacja
Sześć lat później Fernando Hernández de Córdoba, też Hiszpan, znudzony nieco powolnym i bezproduktywnym życiem na Kubie, wówczas już kolonii, zaproponował gubernatorowi, że poprowadzi kolejną ekspedycję na zachód. Co do powodu, dla którego podjęto tę wyprawę, od pięciu wieków toczy się spór.
Podawane są dwa motywy: pierwszym miała być chęć zdobycia niewolników potrzebnych na plantacjach, w kopalniach i innych posiadłościach, bo rdzenna ludność została już skutecznie przez kolonizatorów przetrzebiona. Drugim, szlachetniejszym – żądza odkrycia i opisania nowych lądów, kryjących się za horyzontem. Jakkolwiek by nie było, ze źródeł z epoki wynika pewne napięcie w poglądach w sprawie niewolnictwa Indian, wyraźnie maskowany wstyd, że szlachetni zdobywcy poniżają się do tak haniebnego zajęcia. Ale cóż, realia, panowie konkwistadorzy, realia...
Czytaj też: Od Vasco da Gamy do wojny Indii z Chinami
De Córdoba, uzyskawszy zgodę gubernatora Kuby, wypłynął w lutym 1517 r. na trzech statkach obsadzonych przez 110 solidnie uzbrojonych ludzi.