Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Prawdziwy „Król” siał postrach. Życie ciekawsze niż fikcja

Rynek na Bałutach w Łodzi Rynek na Bałutach w Łodzi Narodowe Archiwum Cyfrowe
W przeciwieństwie do książkowego oraz serialowego „Króla” prawdziwy król żydowskiego półświatka mieszkał w Łodzi i nazywał się Menachem Bornsztajn.
Menachem BornsztajnWikipedia Menachem Bornsztajn

Przez całe życie związany był z Łodzią, ale urodził się w Łęczycy w 1890 r. w rodzinie ubogiego żydowskiego handlarza. Po przeprowadzce jego rodzina zamieszkała na Bałutach, dzielnicy żydowskiej biedoty. Od najmłodszych lat niezwykle trudno odróżnić prawdziwego Menachema Bornsztajna od jego legendy. Nie wiadomo więc, ile prawdy jest w historii, że już jako dziesięciolatek zabił łódzkiego policjanta odpowiedzialnego za pobicie jego ojca. Podczas tej samej szarpaniny ze stójkowym miał nabawić się uszkodzenia rogówki, przez co nadano mu przydomek „Ślepy Maks”.

Pewne jest natomiast, że już podczas I wojny światowej Bornsztajn usilnie pracował na swoją złodziejską reputację. We współpracy z kolejarzami z łódzkiego Dworca Fabrycznego jego szajka okradała wagony towarowe załadowane zaopatrzeniem przeznaczonym dla niemieckich żołnierzy na froncie wschodnim. Później – w czasach II Rzeczpospolitej – Maks rozpowiadał, że przyświecały mu wówczas pobudki patriotyczne, a jego proceder miał osłabić pruską armię...

Czytaj też: Serialowy „Król” budzi szacunek

Łódzki Robin Hood

Centrum operacyjnym Ślepego Maksa były tereny wokół Nowego Rynku na Bałutach i nic, co działo się w okolicy, nie mogło ujść jego uwadze. Przy ul. Sienkiewicza, gdzie mieszkał, prowadził biuro próśb i podań „Obrona”, którego klientelę stanowili w większości ubodzy Żydzi, ludzie, którzy padli ofiarą różnej maści kanciarzy lub złodziei. Bronsztajn zawsze przedstawiał się jako przyjaciel uciśnionych, a na łódzkich ulicach faktycznie śpiewano o nim piosenki: „Słuchajcie Żydzi, co wam bajka opowie/ kamienicznik Lewkowicz od Maksa dostał po głowie”.

Reklama