Pierwszy bohater tej historii narodził się na deskach kreślarskich firmy Grumman, znanej wszystkim miłośnikom lotnictwa, choć zapewne nie wszyscy wiedzą, że powstała ledwie 11 lat przed atakiem na Pearl Harbor w opuszczonym warsztacie samochodowym na Long Island. Firma zaistniała dzięki wynalazkowi jej założyciela i prezesa Leroya Grummana, który zaprojektował używany przez US Navy (ręczny!) system wciągania podwozia stosowany w samolotach startujących z lotniskowców.
Pierwszy masowy produkt Grummana, myśliwiec F4F Wildcat, okazał się, wbrew obiegowej opinii, nie tak zły w porównaniu do słynnego japońskiego A6M Zero, ale jego przewaga polegała głównie na większej wytrzymałości na odnoszone uszkodzenia. Jednak stosunek strąceń do strat, wynoszący 5,9:1 na korzyść amerykańskiego myśliwca, wydawał się niewystarczający – piloci US Navy potrzebowali nowej maszyny. W 1942 r. skonstruowano więc następcę, beczkowatego, solidnie opancerzonego, potężnie uzbrojonego i szybkiego F6F-3 Hellcata. Na efekty nie trzeba było długo czekać – Japończycy zaczęli spadać w swoich przereklamowanych Zerach, a wyżej wymieniony współczynnik wzrósł do 19:1.
Czytaj też: Jak niemiecki myśliwiec ocalił wroga
Dość powiedzieć, że żaden inny amerykański myśliwiec nie zniszczył więcej samolotów wroga niż Hellcat, ale pamiętać trzeba zarówno o intensywności walk nad Pacyfikiem, jak i zdobywanej powoli przez amerykańskich pilotów przewadze doświadczenia, bo przecież żaden samolot nie lata sam.