Mnóstwo analiz poświęcono już relacjom między twórczością Fiodora Dostojewskiego i Fryderyka Nietzschego. Ten drugi, oprócz wpływów tego pierwszego, uległ niewątpliwej fascynacji odkryciami i ustaleniami Darwina dotyczącymi świata przyrody, które przenosił na relacje międzyludzkie. Doskonalenie ludzkości poprzez eliminację słabych i dominację silnych, odrzucenie rozróżnienia dobra i zła, a w istocie wszelkiej moralności krępującej wolę mocy, to wiodące motywy jego twórczości.
Wprowadzenie przez niego kategorii nadczłowieka (Übermensch), ochoczo eksploatowanej propagandowo przez nazistów, dało asumpt do obwiniania go o inspirowanie zbrodniczej ideologii III Rzeszy. Nie można jednak obciążać myślicieli wnioskami, jakie z ich koncepcji wyciągnęli późniejsi doktrynerzy – brzmiały repliki obrońców i miłośników nietzscheanizmu. Czyżby? Oto właśnie rewidujemy ten sposób interpretacji w przypadku myślicieli rosyjskich. Innych też to dotyczy.
Niebezpieczna naturalność
Darwinizm społeczny był sztandarową doktryną Herberta Spencera, jednego z twórców socjologii. Ale wyrozumiali historycy myśli społecznej zmarginalizowali ten motyw jego koncepcji, zatruwający socjologię u jej zarania. Postrzeganie społeczeństwa w kategoriach walki o byt, sprzeczności interesów, antagonizmu, konfliktu to nadal istotny nurt w naukach społecznych.
Należy do niego doktryna Carla Schmitta, ujmującego politykę jako proces segregowania ludzi na przyjaciół i wrogów oraz zwalczania tych drugich z pomocą tych pierwszych. Funkcja naczelnego prawnika hitleryzmu, teoretyka autorytaryzmu oraz propagatora prymatu decyzji politycznych nad prawem (decyzjonizm) nie przeszkadzają obecnie uważać doktryny Schmitta za inspirującą w wielu kręgach, zwłaszcza polskiej prawicy.