My, komuniści
My, komuniści. Skąd ten czarny piar? Rozbrajamy mity i stereotypy
MARCIN ZAREMBA: – „Każdy badacz komunistów i komunizmu stąpa po minowym polu uproszczeń, stereotypów i mitów”, czytam w pańskiej książce. Spróbujmy zatem rozbroić niektóre z nich. Pierwszy z brzegu: komunizm jako żydowski spisek.
ŁUKASZ BERTRAM: – Czasem już chciałoby się powiedzieć: a dajcie spokój z tą „żydokomuną”, ileż można. Tylko okazuje się, że ten mit uporczywie się trzyma w przestrzeni publicznej, ciągle trzeba z nim walczyć i powtarzać, że wybór komunizmu dokonany przez pewną grupę osób pochodzenia żydowskiego nie mógł zaskakiwać. Przyciągała ich obietnica skoku do królestwa wolności, bez podziałów etnicznych i wykluczenia. Rzecz w tym, że statystycznie porwała niewielu. Żydowskie życie polityczne w II RP i gdziekolwiek indziej było niesłychanie bogate oraz intensywne w odkrywaniu nowoczesności. W tej mozaice komuniści stanowili zaledwie ułamek. Żydzi, Ukraińcy, Białorusini stanowili bardzo poważną część polskiego ruchu komunistycznego, tyle że ruch ten liczył maksymalnie może 40 tys. członków i członkiń. Mówimy więc o wąskiej grupie. Mit „żydokomuny” pozwala jednak ukazać komunizm jako coś obcego, wyłączonego z „prawdziwie polskiej” wspólnoty narodowej.
Ten mit umocnił się jeszcze po wojnie…
Wraz ze zdobyciem władzy przez komunistów osoby pochodzenia żydowskiego dostawały się do sfer wcześniej im niedostępnych, związanych ze sprawowaniem władzy. Żydzi oficerowie czy ministrowie nie mieścili się w polskim imaginarium, przez co byli bardziej „na widoku”. Nie umniejszając zbrodni Różańskiego, można powiedzieć, iż w takiej optyce łatwiej wyeksponować jego niż setki młodych mężczyzn chłopskiego pochodzenia, którzy bili zatrzymanych w powiatowych urzędach bezpieczeństwa publicznego.