Zbrojne ramię despoty
Zbrojne ramię despoty. Rosja zawsze pchała do armii kijem i pałką
Kiedy 300 lat temu, na początku XVIII w., Piotr Wielki jako pierwszy władca w Europie wprowadził powszechny pobór do wojska, stanowił on odzwierciedlenie rosyjskiego systemu władzy. Służbie podlegali jednakowo chłopi i szlachta: wszyscy byli „niewolnikami” cara, tak jak całe państwo było jego własnością. Służba w armii była dożywotnia (okres ten skróciła do 25 lat dopiero Katarzyna Wielka), a poborowi traktowali wcielenie do wojska jak wyrok śmierci. Chłopscy rekruci musieli zgolić brodę i opuścić rodzinę na resztę życia. Najczęściej kończyli gdzieś daleko od domu w bezimiennym grobie (jeśli w ogóle zostali pochowani), w najlepszym razie wracali jako starcy, nierzadko kalecy, do wsi, gdzie nikt ich nie pamiętał i gdzie nie mieli prawa do części ziemi gminnej. Richard Pipes napisał w „Rosji carów”, że rosyjska twórczość ludowa zna „cały osobny gatunek lamentów rekruckich (riekrutskije płaczi) przypominających pieśni żałobne. Pożegnanie idącego do wojska członka rodziny również przypominało ceremonię żałobną”.
Dezerterzy i palusznicy
Chłopi uchylali się od służby wojskowej jak mogli. Szeroko rozpowszechniony był proceder samookaleczania, a tych, którzy by uniknąć poboru, obcinali sobie palce, nazywano palusznikami. Kiedy już ktoś wpadł w sidła armii, wykorzystywał każdą okazję, by z niej uciec. Kodeks wojskowy Piotra z 1716 r. nakazywał wycinać na lewej ręce rekrutów znak krzyża, który nacierano prochem. To znakowanie miało ograniczyć zbiegostwo. Podobną funkcję spełniała zasada zbiorowej odpowiedzialności: pułk, w którym doszło do dezercji, czekała „praszczęta” (praszczę oznaczało cienki pręt lub szpicrutę), polegająca na przepędzeniu żołnierzy między szpalerem współtowarzyszy uzbrojonych w kije, rózgi i baty.