Powrót wysiedleń
Trump marzy o wysiedleniu Strefy Gazy. Szokujący pomysł budzi ponure skojarzenia
W czasach starożytnych i w znacznym stopniu średniowiecznych zajęcie – przeważnie drogą podboju – zamieszkanego terytorium prowadziło do eksterminacji części lokalnej ludności i obrócenia reszty w niewolników lub poddanych, ale nie wysiedlania ich. Ludzka siła robocza była zbyt cenna, aby się jej pozbywać. Aleksander Wielki na drodze swoich podbojów trafił też do Gazy, która stawiła mu zacięty opór, przełamany przez jego wojska w wyniku wielotygodniowego oblężenia zakończonego rzezią obrońców i mieszkańców. Na tym początkowym etapie swojej wyprawy na wschód Aleksander starał się zniechęcać podbijane ludy do oporu, dokonując odstraszającego odwetu na pokonanych. Bliski Wschód uległ późniejszej hellenizacji już bez tak drastycznych metod. Do czasu podboju przez muzułmanów.
Podbój Galii przez Rzymian był krwawy, pochłonął dziesiątki, a może i setki tysięcy ofiar (ówcześni historycy podają różne szacunki), lecz ani Galów, ani Greków czy Egipcjan, podbitych w różnych okresach rzymskiej ekspansji, nie wysiedlano. Przeciwnie: gdy starszyzna Helwetów podjęła decyzję o przeniesieniu się całym plemieniem do Akwitanii, Cezar powstrzymał ich przemocą i nakazał powrót do zarządzanej przez siebie Galii Narbońskiej, nie chcąc utracić helweckiej siły roboczej; potomkowie Helwetów żyją tam do dziś, na terenie Szwajcarii. Ofiarami wysiedleń stali się natomiast Żydzi, usunięci przemocą z Judei po nieudanych antyrzymskich powstaniach, a w średniowieczu wypędzani z kolejnych państw europejskich, w których osiedli. Usuwani z Francji, Anglii, Hiszpanii i krajów niemieckich przemieszczali się do Holandii oraz Polski, która stała się ich największym skupiskiem.
Pod koniec starożytności i u progu średniowiecza nastąpiły w Europie masowe wędrówki ludów, ale raczej dobrowolne.