Ocalali odrzuceni
Ocalali odrzuceni. Kłopoty Żydów nie ustały z końcem wojny. O tym jest wystawa w Polin
Z perspektywy mieszkających w Polsce Żydów koniec drugiej wojny światowej nie oznaczał końca zagrożeń. Tułaczka się nie skończyła, nie odeszła niepewność. Dopiero teraz przyszło im się też zmierzyć z przytłaczającymi konsekwencjami Zagłady. „Nigdy przez wszystkie lata przed 1939 r. polscy Żydzi nie czuli się tak niepewnie, nie bali się tak o swoje życie jak po drugiej wojnie światowej. Antysemityzm był wyraźniejszy, bardziej zjadliwy, bardziej krwiożerczy niż przed wojną” – opisywał działacz lewicowego Bundu Bernard Goldstein w swojej autobiografii, cytowany przez Annę Bikont w wydanej w tym roku książce „Nie koniec, nie początek. Powojenne wybory polskich Żydów”.
Te emocje – lęk, niepewność, traumy – pokazuje wystawa „1945. Nie koniec, nie początek” autorstwa Anny Bikont i Kamila Kijka w POLIN otwarta 7 marca. Oglądamy lata tużpowojenne oczami Ocalałych.
Powrót jako inwazja
Przed wojną mieszkało w Polsce blisko trzy i pół miliona Żydów. Przez stulecia Polska była ich ojczyzną, centrum życia, kultury, cywilizacji. W Zagładzie zginęło niemal 90 proc. tej społeczności. A przez wojenne lata Polacy przyzwyczajali się, że Żydów nie ma. Władze emigracyjne w Londynie miały świadomość, co tu się może wydarzyć po wojnie. Przedstawiciel Delegatury Rządu RP na Kraj Roman Knoll napisał w raporcie wysłanym do Londynu w sierpniu 1943 r., że „powrót Żydów w masie odczuty byłby przez ludność nie jako restytucja, ale jako inwazja, przeciwko której broniłaby się ona nawet drogą fizyczną”.
I choć wojnę przetrwała ich zaledwie garstka, autorzy wystawy wyliczają, że w całej Polsce doszło jeszcze do 600 śmiertelnych napaści. Ginęły w nich pojedyncze osoby albo całe grupy. Historyk Julian Kwiek, autor książki „Nie chcemy Żydów u siebie.