Jak ukryć imperium
Bogactwa Indonezji były jej przekleństwem. Zaczęło się od przypraw, skończyło na rewolucji
TOMASZ TARGAŃSKI: – Holandia jest jedną z tych dawnych potęg europejskich, o której kolonialnym imperium niemal zapomniano. W jaki sposób jej ponad 300-letnie panowanie nad Indonezją przeszło niemal niezauważone? To przypadek czy był w tym jakiś zamysł?
DAVID VAN REYBROUCK: – Raczej przypadek. Holendrzy długo tkwili w przekonaniu, że ich kolonializm był mniej krwiożerczy niż innych. Z jednej strony byli dumni ze swojego imperium, a z drugiej mieli poczucie – zupełnie nieuzasadnione – że jest ono w jakimś sensie inne niż imperia Francuzów czy Brytyjczyków. Holendrzy uważali się za naród odkrywców, który przemierzając morza i oceany, czynił dobro, przecierając szlaki innym nacjom, i w trakcie tego procesu, niejako przypadkiem, wzbogacił się o kolonie.
Do tego dochodzi element psychologiczny. Jestem Belgiem i moja poprzednia książka dotyczyła Konga, które było prywatną kolonią belgijskich królów. Belgowie i Holendrzy to dwa stosunkowo małe narody, które długo trwały w przekonaniu, że żyją wciśnięte między potężniejsze nacje. Ich tożsamość wykuwała się w opozycji do Francuzów czy Niemców. Chyba dlatego zarówno Belgom, jak i Holendrom ciężko pogodzić się z myślą, że nie byli uciskanymi, ale to oni uciskali innych.
Innym czynnikiem, który pozwolił trzymać Holenderskie Indie Wschodnie schowane „pod dywanem”, był fakt, że przez długi czas bardzo trudno było tam dotrzeć, a holenderska flota skutecznie broniła dostępu do swoich szlaków morskich. Przez długi czas nikt – włącznie z samymi Holendrami – nie zdawał sobie też sprawy, jak ogromna jest Indonezja. To największy archipelag na świecie. Oficjalnie liczy ponad 13 tys. wysp. Ale może ich być nawet 16 albo 18 tys. Dokładnie nie wiadomo. Jeśli dobrze pamiętam, na całym terytorium Indonezji dałoby się zmieścić 45 Holandii.