Brakuje wiarygodnych przekazów pozwalających jednoznacznie stwierdzić, jak przebiegały najstarsze granice polskiego państwa. Przybliżony ich opis zawierał dokument „Dagome iudex”, w którym książę Mieszko oddał się pod opiekę papieża Jana XV, ale nawet i on zaginął. Terytorium Mieszka dalej poszerzał Bolesław Chrobry, o którym Władysław Bełza, poeta i autor patriotycznych wierszy, za Gallem Anonimem pisał, że „graniczne słupy od rzeki Sali, po Dniepru stawia aż tonie”. Wbijanie słupów w Salę uwieczniono w 1937 r. na fresku w holu Wojskowego Instytutu Geograficznego w Warszawie (dziś Al. Jerozolimskie 97). Przetrwał on wojnę i lata PRL. Najpierw niemieckim okupantom wmówiono, że Chrobry słupy wbija w Dniepr, a potem towarzyszom z NRD, że w Odrę, nie zaś w płynącą przez środek ich kraju Salę.
Dawne granice w zasadzie były granicami naturalnymi. Biegły wzdłuż rzek i szczytami górskich pasm. Chroniły je bagna i puszcze. Lasów tzw. Przesieki Śląskiej – ciągnących się od Gór Złotych, wzdłuż Nysy Kłodzkiej do Odry – do końca XIII w. nie wolno było trzebić. Przeszkody naturalne wzmacniano wałami i zasiekami z powalonych drzew. W miejscach przekraczania rzek stawiano obronne grody. Nie mamy co prawda granicznych budowli na miarę chińskiego muru czy wału Trajana, ale i dziś nad Bobrem i Odrą kilometrami możemy wędrować wzdłuż tzw. wałów śląskich, potocznie nazywanych wałami Chrobrego. Według najnowszych badań powstały w okresie rozbicia dzielnicowego. Nie tyle chroniły granice, co kierowały kupców w pożądanym kierunku, aby łatwiej było ich kontrolować i ściągać cło.
Za obronę granic odpowiadał król, którego drużynę przy większym zagrożeniu wspierało pospolite ruszenie. Z nadgranicznych grodów obserwowano sąsiednie terytorium.