Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Historia

Od słupów Chrobrego do Schengen

Za obronę granic odpowiadał król, którego drużynę przy większym zagrożeniu wspierało pospolite ruszenie. Fot. Tadeusz Późniak Za obronę granic odpowiadał król, którego drużynę przy większym zagrożeniu wspierało pospolite ruszenie. Fot. Tadeusz Późniak
Dziś, gdy likwidujemy granice z sąsiadami, warto przypomnieć, jak w biegu dziejów niemałym trudem wytyczaliśmy je i umacniali.

Brakuje wiarygodnych przekazów pozwalających jednoznacznie stwierdzić, jak przebiegały najstarsze granice polskiego państwa. Przybliżony ich opis zawierał dokument „Dagome iudex”, w którym książę Mieszko oddał się pod opiekę papieża Jana XV, ale nawet i on zaginął. Terytorium Mieszka dalej poszerzał Bolesław Chrobry, o którym Władysław Bełza, poeta i autor patriotycznych wierszy, za Gallem Anonimem pisał, że „graniczne słupy od rzeki Sali, po Dniepru stawia aż tonie”. Wbijanie słupów w Salę uwieczniono w 1937 r. na fresku w holu Wojskowego Instytutu Geograficznego w Warszawie (dziś Al. Jerozolimskie 97). Przetrwał on wojnę i lata PRL. Najpierw niemieckim okupantom wmówiono, że Chrobry słupy wbija w Dniepr, a potem towarzyszom z NRD, że w Odrę, nie zaś w płynącą przez środek ich kraju Salę.

Dawne granice w zasadzie były granicami naturalnymi. Biegły wzdłuż rzek i szczytami górskich pasm. Chroniły je bagna i puszcze. Lasów tzw. Przesieki Śląskiej – ciągnących się od Gór Złotych, wzdłuż Nysy Kłodzkiej do Odry – do końca XIII w. nie wolno było trzebić. Przeszkody naturalne wzmacniano wałami i zasiekami z powalonych drzew. W miejscach przekraczania rzek stawiano obronne grody. Nie mamy co prawda granicznych budowli na miarę chińskiego muru czy wału Trajana, ale i dziś nad Bobrem i Odrą kilometrami możemy wędrować wzdłuż tzw. wałów śląskich, potocznie nazywanych wałami Chrobrego. Według najnowszych badań powstały w okresie rozbicia dzielnicowego. Nie tyle chroniły granice, co kierowały kupców w pożądanym kierunku, aby łatwiej było ich kontrolować i ściągać cło.

Za obronę granic odpowiadał król, którego drużynę przy większym zagrożeniu wspierało pospolite ruszenie. Z nadgranicznych grodów obserwowano sąsiednie terytorium.

Polityka 51.2007 (2634) z dnia 22.12.2007; Historia; s. 106
Reklama