Klasyki Polityki

Handelek przez kurtynę

Gumy do żucia, samochody, dewizy i złoto. Przybysze z Zachodu w PRL handlowali czym się dało

Polenmarkt (czyli polski targ) w Berlinie, druga połowa lat 80. Polenmarkt (czyli polski targ) w Berlinie, druga połowa lat 80. Norbert Michalke/Ullstein / BEW
W polskiej pamięci zbiorowej – dotyczącej czasów PRL – żywy jest obraz rodaków jako Fenicjan północy. Jednak konkurencja była niemała, zarówno ze strony obywateli innych tzw. demoludów, jak i – co może zaskakiwać – Zachodu.
Cinkciarze przed bankiem NBP na placu Powstańców w Warszawie, koniec lat 80.Krzysztof Wójcik/KFP/Forum Cinkciarze przed bankiem NBP na placu Powstańców w Warszawie, koniec lat 80.

Historia pokazuje, że przy współistnieniu takich czynników, jak dostęp do brakujących gdzie indziej dóbr, możliwość ich w miarę bezproblemowego transferu, a przede wszystkim nadzieja na godziwy zysk – ideologia, narodowość czy żelazna kurtyna nie odgrywały większego znaczenia. W systemie naczyń połączonych zawsze nastąpi przepływ przy różnicy poziomów i najmniejszej nawet szczelinie.

Różnica poziomów była między powojenną „ludową” Polską a Zachodem oczywista, to stamtąd przecież pochodziły najważniejsze obiekty pożądania obywateli PRL, praktycznie od początku do końca jej istnienia: artykuły przemysłowe (od gumy do żucia po samochody), dewizy i złoto. Przepływ umożliwiał zaś odpowiedni dokument, ułatwiający przekraczanie granicy.

Tutaj obywatele Zachodu (ale też wielu krajów tzw. Trzeciego Świata) mieli już od lat 50. XX w. przewagę nad mieszkańcami bloku wschodniego, dla których paszport pozostawał często wyłącznie przedmiotem marzeń. Dysponowanie zachodnim dokumentem nie musiało być jednoznaczne z zachodnią narodowością i w polskich raportach o przestępstwach celno-dewizowych pojawiają się – zwłaszcza po 1956 r., kiedy umożliwiono polonusom bezpieczne wizyty w kraju – liczni Polacy z brytyjskim czy francuskim obywatelstwem. W odróżnieniu od rodowitych zachodnich Europejczyków dysponowali odpowiednią wiedzą i kontaktami. Nic też dziwnego, że czasami rozwijali działalność na niemałą skalę.

Szybko sprzedać

W lutym 1976 r. Wydział Paszportów MSW donosił o Polaku, obywatelu francuskim, głównym dostawcy walut dla olsztyńskich cinkciarzy, który „za uzyskane kwoty skupuje wyroby ze złota i kryształy, które wywozi do Francji”. Przy zatrzymanym w marcu 1969 r. w pociągu z Berlina innym polskim emigrancie, również z francuskim paszportem, znaleziono m.

Polityka 39.2013 (2926) z dnia 24.09.2013; Historia; s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Handelek przez kurtynę"
Reklama