Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Zamachowy cios maczetą

Do torby zapakowali cztery pary rękawiczek, nóż, pistolet hukowy, szmatę i maczetę własnej roboty. Do torby zapakowali cztery pary rękawiczek, nóż, pistolet hukowy, szmatę i maczetę własnej roboty. Mirosław Gryń / Polityka
Czterech chłopaków prowadziło Piotrka na przedmieścia. Zabili z nudów, dla zabawy, dla wprawy? Sami nie wiedzą dlaczego.

Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w lipcu 2001 r.

Szli przez Ostrowiec Świętokrzyski w pięciu. Czterech dużych po bokach, w środku ten mały, Piotrek. Jak nie chciał iść, to dostawał w ryja. Wycierał krew spod nosa brudną ręką. Patrzył wkoło, czy ludzie z bloków to widzą. Ale akurat była pora największej oglądalności. W telewizji leciała jakaś sensacja. W prawdziwym życiu czterech chłopaków prowadziło Piotrka na przedmieścia. Tam go zabili.

Piotrek mieszkał z matką i siostrą. Dowiedzieli się, w którym bloku. Na śmiałka wypili wódkę, kilka piw i doprawili winami. Zadzwonili do drzwi, ale nikt nie otworzył. Nudno tak czekać na klatce. Pogoda znośna, w sam raz pod sklep. Wyszli na dwór. Właśnie do domu wracał jakiś młody. Nie znali go, byli z innego osiedla. Któryś zapytał, ty jesteś Piotrek? Tak. Ucieszyli się, nagle mieli co robić.

Jasny układ

Ruszyli spod bloku na osiedlu Słonecznym. Młodego nie wypuszczali ze środka. Wystarczyło go trzymać za ramię. Ale czasem trzeba było kopnąć, bo się rozglądał. Byli przy nim mocni, panowali nad jego losem. Trzech po siedemnaście lat, jeden dwadzieścia jeden, a Piotrek trzynaście. Bardzo jasny układ. W takim układzie sam możesz być gówno wart. Mieć tylko podstawówkę i słaby komputer. Stare tenisówki Nike. Nie mieć roboty. Fałszować czeki. Kraść radia i wymuszać pieniądze. Z nudów opalać się pod klatką. Możesz nawet bać się ciemności. Ale jak prowadzisz gościa na śmierć, to przez moment jesteś dla niego najważniejszy na świecie. Jak zechcesz, zrobisz mu amnestię i będzie sobie żył.

Szli przez całe miasto. W oknach wieżowców migały telewizory. Zatrzymali się na chwilę. Piotrek zebrał po gębie. Głowa odskakiwała jak pacynka, poleciała krew. Osobiście to nawet nic do niego nie mieli. Poskarżył się kolega z osiedla, że Piotrek mu włoił na dyskotece. Miesiąc temu. To była kwestia czasu dorwać młodego i mu wypłacić za kolegę. Wycierał krew spod nosa, ale ciągle leciała. W takim stanie dalej go prowadzić nie mogli. Kolor czerwony jest w przyrodzie rzadki i ktoś mógł się zainteresować. Woleli mieć Piotrka tylko dla siebie.

Jak go zabić?

Wstąpili do jednego z siedemnastolatków, Piotra. Przytrzymali młodego w windzie. Gospodarz musiał sprawdzić, czy ktoś jest w domu. Mieszkał z babcią. Matka od pół roku zarabiała we Włoszech, ojciec dawno odszedł od nich. Zamknęli Piotrka w łazience, żeby się umył. Czterech chłopaków zastanawiało się, jakby go zabić. Włączyli sobie komputer, największą dumę w życiu Piotra. Do torby zapakowali cztery pary rękawiczek, nóż, pistolet hukowy, szmatę i maczetę własnej roboty. Piotr był ciekawy, jak to będzie zabić człowieka. Piotrek siedział cicho w łazience.

W grze „Żołnierz szczęścia” chodzisz po metrze. Jesteś bardzo mocny. Masz ze sobą całą broń, jaką sobie wymarzysz. Tniesz do ludzi jak do bydła rzeźnego. Przestrzeliłeś gościowi kolano. Będzie skomlał, żeby go nie zabijać. Ale ty masz inne plany i gość ginie w kałuży krwi. Game over i od nowa. Żyjesz tyle razy, ile chcesz. Piotrek nie skomlał. Prowadzili go od Piotra z osiedla Pułanki w kierunku ośrodka wypoczynkowego. Szedł jak owca. Może nie wierzył, że go zabiją. Może nie uciekał, bo widział u nich pistolet. Sam nie był aniołem. Miał ojca w więzieniu za rozboje. Stary wyjdzie na przepustkę na pogrzeb syna i pokłóci się z żoną. O cmentarz, gdzie ma Piotrek leżeć. Młody też notowany. Kiedy szedł między tamtymi czterema, nie wyglądało to dziwnie. Ciepły wieczór, kilka dni przed wakacjami. Patrząc z daleka, to jakby pięciu kolegów szło sobie na piwo za miasto.

Kat ma wątpliwości

Nienormalnie zrobiło się na przedmiejskich łąkach. Chłopaki założyli rękawice. Ofiara dostała szmatę na głowę. Było ciemno i bez tego. Rozmawiali o tym, jak wykończą młodego, snuli wizje. Najwięcej pomysłów miał Piotr. Im bliżej ośrodka, tym bardziej stawało się jasne, że naprawdę to zrobią. Dwudziestojednolatek pękał. Stanęli i pożarli się. Że taki miękki jak stara dupa, mądrzy się. Ofiara stała ze szmatą na głowie. Najstarszy z katów miał wątpliwości. Dwaj pozostali nie odzywali się wcale. Piotr musiał przejąć szefowanie. W torbie pobrzękiwało żelastwo do zabicia Piotrka.

Spokojni, grzeczni, zwykli, niczym się nie wyróżniający. Tak powiedzą o wszystkich pięciu chłopakach sąsiedzi, kiedy już policja po dwóch dniach wyłowi ciało Piotrka ze stawu. Będą zdziwieni. Przypomni im się, że młody chciał być pilotem. A jego matka pracowała na dwie zmiany i syn włóczył się po osiedlu. Że nie zgłosiła zaginięcia. Policjanci zatrzymają sprawców w ciągu dwunastu godzin. W czasie przesłuchania Piotr będzie hardy. O egzekucji opowie spokojnie – ja żem był, chłopacy były. Rozklei się na wspomnienie komputera i babci. Weźmie rozpęd i razem z szybą wyleci na chodnik. Z drugiego piętra, z pokoju przesłuchań. Nic mu się nie stanie. Matka przyjedzie do więzienia z Włoch.

Żołnierz szczęścia

Tamtej nocy przyprowadzili Piotrka nad staw w ośrodku wypoczynkowym na przedmieściach Ostrowca. Wybrali miejsce w zaroślach. Piotr kazał młodemu klęknąć. Przymierzył się do cięcia maczetą. Jeszcze tylko, żeby któryś z kolegów przytrzymał Piotrkowi głowę. Żaden nie chciał. Piotr sam im musiał wszystko pokazywać. Na rozkaz Piotrek podparł się rękami o ziemię. Dotarło do niego wreszcie. Nie zabijajcie, powiedział. Ale Piotr już był gdzie indziej. Może wewnątrz gry takiej jak „Żołnierz szczęścia”. Może nigdy stamtąd nie wychodził. Przeżegnał się, wziął zamach zza głowy i dziabnął. Dziabał kilka razy. Nerwowy był. Ciotce kiedyś mówił, że jakby pojechał zobaczyć papieża, to by się z nerwów wyleczył. Przestał na chwilę, wziął kilka głębokich oddechów. Ciął dalej. Potem zsunął ciało do wody. Przytrzymał pod powierzchnią. Zabulgotało. Trzeba było Piotrka wyciągnąć, bo może jeszcze żył. Poza tym miał na nogach buty firmy Nike. Więc Piotr wyciągnął go z wody. Pozostali trzej stali w rękawiczkach i patrzyli. Piotr bił nożem w pierś. Podszedł kolega i przyłożył dwa palce do szyi młodego. Dobrze jest, nie ma pulsu – spojrzał na Artura. Teraz puścili Piotrka na wodę twarzą do dołu. Dla pewności. Butów mu jednak nie zabrali. Nieoryginalne. Było około drugiej. Poszli we czterech przez Ostrowiec do bloku Piotra. Piotr włączył swój komputer.

PS Piotrek C., lat 13, został zabity w Ostrowcu Świętokrzyskim w nocy z 19 na 20 czerwca. Jego ciało znaleziono 21 czerwca. Policja zatrzymała podejrzanych 22 czerwca. Są to: Piotr K., lat 17; Tomasz K., lat 17; Paweł N., lat 17 i Andrzej Ś., lat 21. Trzech z nich zakończyło edukację na szkole podstawowej, jeden uczył się w zawodówce budowlanej. Prokurator zarzucił całej czwórce, że zabili Piotrka działając wspólnie, w porozumieniu, ze szczególnym okrucieństwem. Grozi im kara nie niższa niż 12 lat więzienia. Czekają na proces oddzielnie, w czterech więzieniach.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama