MARCIN MELLER: – Koniec wieku sprzyja pesymistycznym diagnozom. Robert Kaplan wieszczy koniec demokracji, Samuel Huntington przestrzega przed zderzeniem cywilizacji. Pan zaś w swojej ostatniej, wydanej niedawno w Polsce książce „Pamięć naszych czasów” wydaje się optymistycznie spoglądać w przyszłość.
THIERRY DE MONTBRIAL: – To co krytykuję u Huntingtona, to błyskotliwy, choć naiwny pogląd, że cywilizacje nieuchronnie muszą ze sobą kolidować. Zwłaszcza wątpliwe wydają mi się tezy na temat islamu. Nie sądzę, żeby był on jakoś genetycznie ukierunkowany ku starciom z innymi cywilizacjami. Sytuacja islamu to rezultat szeregu porażek ekonomicznych, społecznych i politycznych. Weźmy choćby Algierię, która swego czasu niestety oparła się na wszystkich złych przykładach Związku Radzieckiego: przeniesiono instytucję monopartii, centralnie sterowanej gospodarki. Gdy do licznych klęsk doszła eksplozja demograficzna, wielu ludzi odnalazło się w ideologii islamu. Ale konflikt nie jest przesądzony, ani tym bardziej „zakodowany” kulturowo i cywilizacyjnie.
Czyli jednak optymizm.
Optymizm i pesymizm są wysoce względnymi pojęciami, ale na pewno nie podzielam ogólnego przygnębienia. To także kwestia perspektywy. Bogate kraje, takie jak mój, pełne są przypadków chorób psychicznych, depresji, a przecież pod wieloma względami, obiektywnie, ludziom się powodzi lepiej niż po wojnie. Więc niektóre odczucia nie odpowiadają obiektywnej sytuacji.
Mówi się, że dwudziesty wiek przepełniony był okropnościami, ludobójstwami. Celowo używam liczby mnogiej, mając na myśli zarówno nazizm jak i sowiecki komunizm, gdyż ostatnio toczy się we Francji debata, w której część intelektualistów odrzuca to porównanie.