Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Klasyki Polityki

Usta na staniku

Dlaczego nie doczekaliśmy się polskiego „Przeminęło z wiatrem”

„Trędowata” (Elżbieta Starostecka i Leszek Teleszyński) – wielki romans, wielki mezalians. „Trędowata” (Elżbieta Starostecka i Leszek Teleszyński) – wielki romans, wielki mezalians. AKPA
Przed wojną mieliśmy jawnogrzesznice, dzikuski, grzesznice, rozmaite hetery, „trędowate” i liczne zastępy ich adoratorów gotowych na wszystko. Dziś gorliwie świętujemy Dzień Zakochanych, ale umiejętność pisania o płonących uczuciach i wielkich miłościach gdzieś zatraciliśmy.

Jak to jest u nas z opowieściami o miłości, najlepiej pokazuje sensacja wydawnicza ostatnich miesięcy – „S@motność w sieci” – powieściowy debiut Janusza Leona Wiśniewskiego. Ona – zawiedziona 29-latka z kilkuletnim małżeńskim stażem, szuka bratniej duszy, która wysłucha jej zwierzeń. Przez Internet poznaje Jakuba, polskiego uczonego od dłuższego czasu pracującego w Niemczech. E-mailowy romans rozwija się, a bohaterowie szybko uświadamiają sobie, że sieć wszystkiego nie załatwi. Kobieta wysyła więc wirtualnemu partnerowi biustonosz, ten zaś długo jeszcze „czuł zapach perfum, gdy dotknął jej oliwkowoturkusowego stanika ustami”. Wiadomo, że prędzej czy później (raczej później) dojdzie do spotkania i spełnienia, oczywiście w mieście kochanków, czyli Paryżu. W międzyczasie uczony zabawia się z miłośniczką Chopina, niejaką Jennifer, i cudem unika katastrofy lotniczej, a ukochana, odczytawszy maila, onanizuje się w hotelowym pokoju. Wreszcie po miodowych tygodniach (które jednak następują) ona wraca do męża, a wkrótce rodzi się owoc uniesień, czteroipółkilogramowy Jakubek. Po drodze jeszcze dowiadujemy się, że uczony, zgodnie z tradycją romansu, przeżył nieszczęśliwą miłość: kochał do szaleństwa głuchoniemą Natalię, tyle że dziewczynę dzień przed operacją zabiła koparka.

Dawniej pisało się romanse o ordynatach, ubogich nauczycielkach i intrygujących hrabinach, dziś w modzie są uczeni. Widocznie dlatego, że uchodzą za refleksyjnych, mogą swobodnie przemieszczać się po świecie, co zawsze ożywia fabułę, i są, z racji wykonywania wolnego zawodu, obdarzeni dużą dozą czasu wolnego, jak niegdysiejsi przedstawiciele „klasy próżniaczej”.

Polityka 7.2002 (2337) z dnia 16.02.2002; Kultura; s. 50
Oryginalny tytuł tekstu: "Usta na staniku"
Reklama