Sławomir P. w kwietniu skończy 34 lata. Wie, że uznany został za najgroźniejszego w ostatnich latach przestępcę, i również to, iż nigdy – z mocy prawa – nie opuści więzienia. Jeden ze śledczych, który próbował dociec motywów zbrodni, zapytał go, co by robił, gdyby nadal był na wolności albo jakimś cudem udało mu się tam znaleźć: – Pewnie dalej bym zabijał...
Amerykańscy psychiatrzy sądowi, badający przypadki zabijania bez powodów i emocji, często tylko dlatego, że ktoś w danym miejscu i czasie znalazł się na drodze zabójców – nazywają ich współczesnymi łowcami ludzi (albo życia). Są dobrym materiałem na zawodowych morderców, bo dla nich to nic osobistego! – Charaktery takich zabójców określamy jako moral insanity – mówi Stanisław Teleśnicki, ordynator oddziału psychiatrii przy areszcie śledczym w Krakowie. – To osoby z patologicznym brakiem zasad, uczuć i instynktów moralnych.
Każdego roku na obserwacje psychiatryczne do krakowskiego aresztu trafia blisko 100 zabójców. Ostatnio badano tutaj repatrianta, który zabił ojca, zdjął skórę z jego twarzy i chodził w takiej masce. Był tu „wampir z Bytowa”, którego podejrzewano o kilkadziesiąt mordów na tle seksualnym, ale przed sądem udało się udowodnić tylko jedno zabójstwo. Tu opowiadał swoją historię żołnierz legii cudzoziemskiej, który w lesie pod Częstochową zabił dwie przypadkowe osoby.
Nikt nie rodzi się mordercą
Tutaj badano Sławomira P.: – Cechowała go skłonność do manipulowania i podporządkowywania sobie ludzi – pamięta doktor Teleśnicki.