Klasyki Polityki

Funty i grosięta

Będzie dziecko, będzie praca. Oferta dla ojców

Łukasz Miela ze wsi Błonie. Za 7 miesięcy pracy przy ziemniakach na Jersey przywiózł
30 tys. zł. Dlatego wraca do Anglii. Łukasz Miela ze wsi Błonie. Za 7 miesięcy pracy przy ziemniakach na Jersey przywiózł 30 tys. zł. Dlatego wraca do Anglii. Grzegorz Press / Polityka
Wójt gminy Przecław obiecał pracę bezrobotnym ojcom, którzy spłodzą dziecko. Oferta jest ważna od 1 września, ale ojcowie wolą zbierać ziemniaki na angielskiej wyspie Jersey.

Zanim wójt Ryszard Wolanin wydał zarządzenie o przecławskim becikowym, nie było dnia, żeby do urzędu nie pukali miejscowi bezrobotni: Wójcie, nie chcemy uciekać z Polski, jak będziemy mieli pracę, pozakładamy rodziny. Pytali o wyjście – czy mają nastawiać się na życie u siebie, czy obczyznę.

Klepał ich po ramieniu, bo potrzebowali wsparcia od człowieka, którego darzą szacunkiem, a Ryszard Wolanin ma w gminie poważanie – jest wójtem od trzech kadencji. Zrobił dla gminy most i szóstkę dzieci. A ponieważ żona, lekarka, zarabiała lepiej niż zwykły robotnik (gdy rodziły się dzieci, wójt pracował w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL Mielec), był pierwszym mężczyzną na 25 tys. tam zatrudnionych, który poszedł na urlop wychowawczy. Mył, kąpał, gotował mleko, czasem tylko spoglądał w okno z wyrzutem, że wszystko się ucięło. Może dlatego, że macierzyński Wolanina przypadł na miesiące jesienno-zimowe? Po macierzyńskim został wójtem.

Gdy w grudniu z Wiejskiej gruchnęła wiadomość o becikowym, wójt Wolanin przyjął ją z niesmakiem. Przecież dwoił się i troił, żeby ludzie odzyskiwali wiarę w siebie, zamiast płodzić dzieci dla zapomogi. W tym celu jako pierwszy w kraju zrezygnował nawet z usług polskiej poczty i stworzył cztery etaty gminnych gońców, którzy roznosili urzędowe listy za najniższą krajową, co podniosło ich poczucie wartości i dawało dużą oszczędność. Wójt pod wpływem impulsu zarządził więc: dam robotę mężczyznom, którzy poczną dzieci, ale pod warunkiem, że po bożemu, z własnymi żonami.

Nie był to – zapewnia – populistyczny chwyt związany z tym, że porody miały przypadać we wrześniu, czyli akurat w okresie kampanii do wyborów samorządowych.

Polityka 41.2006 (2575) z dnia 14.10.2006; Kraj; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Funty i grosięta"
Reklama