Rosyjski i polski to dwa języki obce, które najczęściej rozbrzmiewają na ulicach brytyjskich miast. Polacy mówią o brytyjskiej Rzeczpospolitej, a dla Rosjan Londyn to Moskwa nad Tamizą, Londongrad. Ostatnio to właśnie Rosjanie są tu bohaterami najbardziej głośnych wydarzeń.
Zaledwie kilka dni po śmierci Aleksandra Litwinienki, 1 grudnia, ruszył w Londynie proces Antona Dołgowa, byłego prezesa Banku Moskiewskiego, który zniknął z Rosji w 1995 r., zostawiając 100 mln dol. długów. Dołgow odpowiada jako przywódca międzynarodowego gangu, który trudnił się kradzieżą danych osobowych. Posługując się fałszywymi kartami bankowymi i kredytowymi, ograbiono tysiące właścicieli kont; transakcje szacuje się na miliony funtów.
Cała operacja, trwająca od 10 lat, kierowana była z mieszkania w londyńskiej dzielnicy Notting Hill. Podczas rewizji znaleziono tam fałszywe karty kredytowe oraz sfałszowane dokumenty, które później służyły do otwierania kont. Dołgow oraz jego dwaj wspólnicy Litwin Romanos Vasilauskas i Estończyk Aleksei Kostap przyznali się do winy. Wyrok zapadnie jeszcze w tym miesiącu.
Biali i nowi Ruscy
Przed upadkiem ZSRR społeczność rosyjska na Wyspach liczyła zaledwie kilka tysięcy osób. Jurij Stepanow to przedstawiciel rosyjskiej emigracji średniego pokolenia. Ten 53-letni muzyk przeprowadził się do Londynu w 1980 r., ożenił się z Angielką, którą poznał jeszcze w ówczesnym Leningradzie, kiedy uczyła się tam rosyjskiego. Stepanow opowiada: – Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Wielkiej Brytanii, czułem się jak w siódmym niebie.