Zlikwidowaliśmy obozy Hitlera, a dopuściliśmy, by zapełniły się obozy Stalina
MAREK OSTROWSKI, ADAM SZOSTKIEWICZ: – W naszym kraju mamy ostry spór – władze Rosji strofują Polskę za ocenę Jałty, zaprzeczają, że zbrodnia katyńska była ludobójstwem, odmawiają wydania całości swoich akt katyńskich. Czy w takich okolicznościach prezydent Kwaśniewski powinien pani zdaniem jechać do Moskwy na uroczystości 60 rocznicy zwycięstwa nad Hitlerem?
ANNE APPLEBAUM: – Moim zdaniem powinien jechać do Moskwy i mówić tam o tych sprawach głośno, wyraźnie i często – na konferencjach prasowych, do dziennikarzy i podczas rozmów z rosyjskimi partnerami. Jeśli go tam nie będzie, nikt nie usłyszy argumentów strony polskiej. Jeśli tam będzie, może sprawić, że jego głos zostanie usłyszany i w Rosji, i na Zachodzie.
No właśnie, jak jest z pamięcią o tej wojnie w Ameryce?
Dla nas II wojna światowa była triumfem. Rozegrała się monumentalna bitwa dobra ze złem i my ją wygraliśmy. Żadnych światłocieni, żadnej szarości. Nawet dziś mało kto lubi słuchać, że pokonaliśmy jednego masowego mordercę z pomocą innego masowego mordercy; zlikwidowaliśmy obozy Hitlera, a dopuściliśmy, by obozy Stalina zapełniały się jeszcze bardziej. To psuje nasze dobre wyobrażenie o nas samych. A trzeci powód jest taki, że Amerykanie i Brytyjczycy inaczej widzą rolę Sowietów w polityce międzynarodowej.
Ale przecież już wkrótce po rewolucji bolszewickiej nie brakowało jej zachodnich krytyków?
Owszem, zachodnia lewica mówiła o morzu krwi przelanym w Rosji, bo rosyjscy socjaldemokraci padli ofiarą bolszewików jako jedni z pierwszych. Zbierając materiał do książki trafiłam na książkę wydaną w Paryżu w 1927 r. – to był dokładny i prawdziwy opis łagru na Wyspach Sołowieckich. Ale w latach 30. nastawienie do Rosji sowieckiej zaczęło się zmieniać.