Ustanowione jeszcze przez Stalina doroczne święto – Dzień Czekisty – od lat nie było obchodzone tak hucznie. Na zamkniętym bankiecie w byłej centrali KGB na moskiewskiej Łubiance zebrało się kilkuset wyższych oficerów, samych generałów było ponad trzystu. Kilka pokoleń: od przysięgających na wierność krajowi rad weteranów KGB po funkcjonariuszy czynnej służby, którzy pierwsze szlify zdobyli już po upadku imperium, w rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB), następczyni KGB.
Okazja była rzeczywiście specjalna: jeden z nich, pułkownik Władimir Putin, został prezydentem Rosji. Teraz przyjechał do „kantory”, jak nazywają Łubiankę jej pracownicy, by spotkać się ze swoimi towarzyszami.
Same sukcesy
Gienadij Zacharow, emerytowany generał KGB, były zastępca dowódcy ochrony Kremla (piętnasty wydział KGB), a dziś wiceprezydent Stowarzyszenia Weteranów Służb Specjalnych, wspomina: – Na sali było zupełnie cicho, wyczuwało się napięcie, oczekiwanie na ważne słowa: Towarzysze – zaczął Putin – rozkaz numer jeden: zdobycie pełni władzy, został wykonany. Chciałbym poinformować – ciągnął – że grupa funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, jako pierwsza oddelegowana do pracy w rządzie, odnosi same sukcesy.
Zacharow pamięta, że atmosfera tchnęła groteską. Oficerowie obok niego byli kompletnie zdezorientowani. Spoglądali na siebie nerwowo, próbując wyczuć, jak się zachować. Żartuje prezydent czy mówi poważnie?