Rewizor z Brukseli
Rewizor z Brukseli. Nikt nie śmiał zapytać o listy uwierzytelniające
Nikt nie miał śmiałości zapytać: „Kim pan jest i gdzie są pańskie listy uwierzytelniające”. Nie mówiąc już o tym, że nikt w Kłobucku, nawet obyty z Brukselą światowiec, przewodniczący Związku Kółek Rolniczych, miejscowy VIP Władysław Serafin nie zapytał, dlaczego komisariat do spraw integracji Unii Europejskiej z Europą Wschodnią mieści się akurat w Kłobucku.
No bo jakże tu pytać dobroczyńcę, który podobno załatwia sześć tirów sprzętu dla kliniki kardiologicznej w Kłobucku. Że nie ma kliniki kardiologicznej w Kłobucku? A cóż to szkodzi.
Samochód pana Orlofa, stary Passat z niemiecką tablicą rejestracyjną i doklejoną tabliczką CD, nie budził zainteresowania kłobuckiej policji. Przecież nie kontroluje się wozów dyplomatycznych, zwłaszcza pod chorągiewką. A już zwłaszcza wtedy, kiedy za kierownicą siedzi dobrze ubrany starszy pan, który obiecuje szkolenia w Luksemburgu, wejście Kłobucka do specjalnej strefy ekonomicznej w Holandii i który już podarował wielką flagę Unii Europejskiej starostwu w Kłobucku, za co dano mu w starostwie pokoik i dostęp do telefonów oraz zgodzono mieszkanko „na mieście”, to jest w sąsiednim Kamyku.
Z tym mieszkankiem to zresztą dziś niezły problem, bo kwaterując tam pana Orlofa starostwo zawarło jedynie umowę na gębę i nie spisało żadnego dokumentu. Dziś gospodyni domaga się pieniędzy, lecz nie wiadomo, jak jej zapłacić, bo nie ma żadnych pisemnych podstaw.
W domku w Kamyku pan komisarz do spraw integracji wiódł życie prawdziwego samotnego mężczyzny, do którego wkrótce dołączyła nieodstępująca go na krok miejscowa asystentka, gotowa się nawet dla pana komisarza rozwieść.
Kiedy informacje o szczodrobliwości dobroczyńcy znalazły się nawet w lokalnej prasie, starostwo zapytało nieśmiało, gdzie te tiry ze sprzętem medycznym?