Klasyki Polityki

Rewizor z Brukseli

Rewizor z Brukseli. Nikt nie śmiał zapytać o listy uwierzytelniające

Orlof Zimmermann (drugi od lewej) podejmowany w sąsiadującym z Kłobuckiem Lublińcu Orlof Zimmermann (drugi od lewej) podejmowany w sąsiadującym z Kłobuckiem Lublińcu J.Orszulak / Polityka
Od trzech lat jeździ po Kłobucku samochód ze znakami CD pod flagą Unii Europejskiej. Za kierownicą siedzi Orlof Zimmermann, podobno komisarz, podobno z Brukseli, podobno do spraw integracji z Europą Wschodnią.

Nikt nie miał śmiałości zapytać: „Kim pan jest i gdzie są pańskie listy uwierzytelniające”. Nie mówiąc już o tym, że nikt w Kłobucku, nawet obyty z Brukselą światowiec, przewodniczący Związku Kółek Rolniczych, miejscowy VIP Władysław Serafin nie zapytał, dlaczego komisariat do spraw integracji Unii Europejskiej z Europą Wschodnią mieści się akurat w Kłobucku.

No bo jakże tu pytać dobroczyńcę, który podobno załatwia sześć tirów sprzętu dla kliniki kardiologicznej w Kłobucku. Że nie ma kliniki kardiologicznej w Kłobucku? A cóż to szkodzi.

Samochód pana Orlofa, stary Passat z niemiecką tablicą rejestracyjną i doklejoną tabliczką CD, nie budził zainteresowania kłobuckiej policji. Przecież nie kontroluje się wozów dyplomatycznych, zwłaszcza pod chorągiewką. A już zwłaszcza wtedy, kiedy za kierownicą siedzi dobrze ubrany starszy pan, który obiecuje szkolenia w Luksemburgu, wejście Kłobucka do specjalnej strefy ekonomicznej w Holandii i który już podarował wielką flagę Unii Europejskiej starostwu w Kłobucku, za co dano mu w starostwie pokoik i dostęp do telefonów oraz zgodzono mieszkanko „na mieście”, to jest w sąsiednim Kamyku.

Z tym mieszkankiem to zresztą dziś niezły problem, bo kwaterując tam pana Orlofa starostwo zawarło jedynie umowę na gębę i nie spisało żadnego dokumentu. Dziś gospodyni domaga się pieniędzy, lecz nie wiadomo, jak jej zapłacić, bo nie ma żadnych pisemnych podstaw.

W domku w Kamyku pan komisarz do spraw integracji wiódł życie prawdziwego samotnego mężczyzny, do którego wkrótce dołączyła nieodstępująca go na krok miejscowa asystentka, gotowa się nawet dla pana komisarza rozwieść.

Kiedy informacje o szczodrobliwości dobroczyńcy znalazły się nawet w lokalnej prasie, starostwo zapytało nieśmiało, gdzie te tiry ze sprzętem medycznym?

Polityka 7.2003 (2388) z dnia 15.02.2003; Społeczeństwo; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Rewizor z Brukseli"
Reklama