[Artykuł powstał we wrześniu 2006 r.]
Rok 2006, ogłoszony przez Sejm RP Rokiem Jerzego Giedroycia, obfituje w rocznice. Przypada w nim 100-lecie urodzin twórcy „Kultury”, 100-lecie urodzin i 30-lecie śmierci jej naczelnego publicysty Juliusza Mieroszewskiego, 60-lecie powstania Instytutu Literackiego. Zorganizowano już szereg wystaw. „Rzeczpospolita” i „Tygodnik Powszechny” opublikowały specjalne dodatki, pamiątkowe tablice odsłonięto na ogrodzeniu otaczającym siedzibę „Kultury” w Maisons-Laffitte oraz w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, na którym Giedroyc studiował prawo. W Mińsku obradowano na temat realizacji słynnej idei ULB (Ukraina–Litwa–Białoruś), na UW zaś odbyła się w zeszłym tygodniu międzynarodowa konferencja „Jerzy Giedroyc: kultura – polityka – wiek XX”, w której brali udział m.in. Władysław Bartoszewski, Siergiej Kowaliow, Natalia Gorbaniewska, Adam Michnik, Krzysztof Pomian, Jerzy Kłoczowski i Bohdan Osadczuk.
W liście nadesłanym na ręce Henryka Giedroycia prezydent RP Lech Kaczyński pisze, iż w życiorysie jego zmarłego brata „znaleźć można wzór zachowań, jakich dzisiaj Polska potrzebuje – stawiania dobra państwa ponad wszystkie inne cele działalności publicznej, umiejętnego sięgania do dziedzictwa narodowego oraz odwagi niezależności myśli i działania”. Niewątpliwie. Rzecz w tym, iż wszystkie te zachowania w dzisiejszym życiu publicznym całkowicie zanikają.
Z Polakami nie można wytrzymać
Po 1989 r. Giedroyc nie chciał przyjechać do Polski, obawiając się, że będzie wykorzystywany do politycznych rozgrywek.