Urzędnicy Kancelarii Premiera skrócili listę prenumerowanych gazet i czasopism. Największe cięcia dotyczą „Gazety Wyborczej” – z 59 egzemplarzy do KPRM docierają tylko dwa. Dla dziennika „Rzeczpospolita” zmiana nie jest tak drastyczna, bo z 77 ubyło siedem, a z 43 egzemplarzy „Dziennika Gazety Prawnej” ostało się 37. Ale są też i takie dzienniki, które zostały docenione, np. prenumerata „Gazety Polskiej Codziennie” wzrosła z 29 do 31. Jeśli chodzi o tabloidy, to na biurka pracowników KPRM trafia po 31 egzemplarzy „Faktu” i „Super Expressu” (po jednym mniej niż dotąd).
Co wolno czytać w urzędach?
Zmieniły się też w KPRM preferencje w segmencie tygodników. POLITYKI zamawiano 33 egzemplarze, a dziś 28; „Newsweeka” na początku roku 35, a teraz 29; zrezygnowano też z dwóch numerów „Wprost” (obecnie 33). Zamówiono natomiast o dwa egzemplarze więcej (teraz 24) tygodnika „wSieci”, wydawanego przez sprzyjających władzy braci Karnowskich.
Jeden z pracowników gmachu przy Alejach Ujazdowskich mówi, że rzeczywiście widać na biurkach pewną zmianę: – Niektórzy sami skrócili listę, aby nie podpaść władzy, ale przyszli też tacy, którzy gardzili „Gazetą Wyborczą” i sami nie chcieli jej czytać.
Na początku roku wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki rozesłał do dyrektorów sądów apelacyjnych listę z wykazem gazet, które mogą być kupowane za publiczne pieniądze. Z wykazu zniknęły „Gazeta Wyborcza”, POLITYKA oraz „Newsweek”. Potem obiecał, że w przyszłym roku przywróci te tytuły.
Kuriozalnym przykładem wskazywania podwładnym, co im wolno, jest ujawnione niedawno polecenie dowódcy Garnizonu Warszawa gen. Roberta Głąba, by traktowali TVP Info jako „podstawowe źródło informacji w działalności służbowej”.