Projekt jest tak napisany, że i bez wyrzucenia wszystkich sędziów PiS zrealizuje swój cel: przejęcie SN na tyle, by go zneutralizować. Znaczenie protestów jest jednak olbrzymie, choć w innym wymiarze. Okazało się bowiem, że po półtora roku ulicznych protestów, które nie powstrzymały marszu PiS po władzę totalną, i po osłabieniu KOD upadkiem jego lidera, ta część społeczeństwa, która przywiązana jest do państwa prawa i III RP, nie straciła ducha. Nie machnęła ręką, nie dała się przekonać, że „to nic nie da”. Nadal chce się nam okazać sprzeciw.
A widok tysięcy innych obywateli, którym też chce się ten sprzeciw okazywać, wzmacnia nasze poczucie słuszności. I daje nadzieję, że dalsze dwa lata rządów PiS tego ducha nie zabiją. Przeciwnie: wzmocnią w nas poczucie obywatelskości. A obywatelskość to antidotum, szczepionka na wirusa autorytaryzmu.
Czy protesty pod Sąd Najwyższym odniosą skutek?
W niedzielny wieczór pod Sąd Najwyższy przyszło ładnych kilka tysięcy ludzi – mimo wakacji. Współorganizatorem „Łańcucha świateł”, obok Stowarzyszenia Sędziów Iustitia, byli studenci prawa. Na placu przed Sądem było mnóstwo młodych ludzi. To znaczy, że dla młodych ważne jest jednak nie tylko 500 plus, ale też wartość abstrakcyjna, jaką jest trójpodział władzy i niezależność sądownictwa. Prawnicy wiedzą zresztą, że to nie żadna abstrakcja, tylko konkret. Bardzo bolesny, jeśli w najważniejszych życiowych sprawach traci się prawo do bezstronnego arbitra, do którego można się udać po ochronę przez władzą.
Kolejną wygraną tych protestów jest porozumienie parlamentarnych i pozaparlamentarnych sił opozycyjnych. Wydano w tej sprawie oświadczenie o wzajemnym wspieraniu inicjatyw. Najważniejsze jednak, żeby każdy robił swoje. A to dotyczy głownie polityków.
I tu jednak rozczarowanie. Z wiecowej platformy przemawiali politycy partii obecnych w parlamencie. Niestety, robi to wrażenie tzw. lansu. I nie do końca wiadomo, czemu – poza owym lansem polityka i jego partii – takie wystąpienie miałoby służyć?
Na pewno temu, żeby PiS mógł obwieścić, że to nie żaden spontaniczny protest „suwerena”, tylko inspiracja i knowania „opozycji totalnej”. Tak zresztą było to przedstawiane w rządowych mediach. PiS od początku próbuje umoczyć liderów społecznego buntu w partyjną konkurencję. Ostatnio robi to wobec Pawła Kasprzaka, aktywisty Obywateli RP, sugerując, że chce on stworzyć partię konkurencyjną do Platformy. „Wiadomości” TVP zrobiły na ten temat materiał pod hasłem „Co na to Schetyna?”.
Opozycja zjednoczona w obronie sądów
To symptomatyczne, że dorabianie polityczno-partyjnej gęby obywatelskiemu sprzeciwowi ma go zohydzić w oczach opinii publicznej. Coś w tym jest: ludzie oczekują od politycznej opozycji zjednoczenia, ale wielu przeszkadzają szefowie partii przemawiający na obywatelskim wiecu. Traktują to jako zawłaszczanie. Nie było przypadkiem, że najgoręcej przyjęto wystąpienie niepartyjne: aktorki Doroty Stalińskiej.
Grzegorz Schetyna zadeklarował z wiecowej platformy, że będzie dążył do tego, by opozycja w Sejmie zjednoczyła się w jednym klubie parlamentarnym. Wygląda na to, że PO będzie dążyła do wchłonięcia Nowoczesnej. Nie chodzi o to, czy to dla „sprawy” dobrze czy źle. Chodzi o wykorzystanie obywatelskiego protestu do partyjnej gry. To nie jest to, czego ludzie od przywódców parlamentarnej opozycji oczekują.
Jej rolą jest wykorzystywanie władzy parlamentarzystów do działania na rzecz obrony państwa prawa. I obywateli, którzy broniąc tego państwa prawa, podlegają szykanom. A tego nie robią tak, jakby mogli. Nie stanęli choćby na wysokości zadania senatorowie PO, nie interweniując u marszałka Senatu, gdy w piątek nie wpuszczono zaproszonych przez nich na posiedzenie senackiej komisji opiniującej „sądowe” ustawy przedstawicieli Obywateli RP.
Niech każdy robi swoje. Obywatele robią wiece i marsze sprzeciwu. Posłowie niech walczą z antydemokratycznymi zarządzeniami marszałków Sejmu i Senatu, płotem otaczającym Sejm, z niewpuszczaniem na teren parlamentu „suwerena”. Niech choćby próbują zrywać kworum, niech żądają wyjaśnień w każdej sprawie politycznego sterowania prokuraturą, karnego przenoszenia nieposłusznych sędziów, pacyfikowania kontrdemonstracji smoleńskich, prześladowania Obywateli RP sprawami karnymi za korzystanie z wolności zgromadzeń.
Niech uruchamiają partyjne think-thanki do fact-checkingu tego, co mówi władza PiS, by uzasadniać swoje „reformy”. Niech wykorzystują swoje biura poselskie do pomocy ludziom, którym udaremnia się korzystanie z ich konstytucyjnych praw. Niech udostępniają prawników, żądają wyjaśnień, interweniują. To wszystko mają w swoich obowiązkach i prawach.
A na obywatelskie demonstracje niech przychodzą jako obywatele, bez partyjnych flag i transparentów. Wtedy będą wiarygodni i pożyteczni.
Niech swoje robią sędziowie. Orzekają wedle prawa i sumienia, a nie kunktatorsko, tak by się nie narazić. Niech nie godzą się kandydować do pisowskiej Krajowej Rady Sądownictwa. I do Sądu najwyższego, jeśli PiS zrobi nabór.
I niech nikt nie mówi, że to „nic nie da”. Na pewno nie da, jeśli pozostaniemy bierni.