Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nie kończmy protestów, zacznijmy rozmawiać, a lider się znajdzie

Obywatelskie protesty przed Pałacem Prezydenckim Obywatelskie protesty przed Pałacem Prezydenckim Kacper Pempel/Reuters / Forum
Osłabienie partii Kaczyńskiego wetem prezydenta sprawiło, że walec na chwilę stanął, ale rykoszetem dostała opozycja.

Nie lubię wojennej retoryki. Bo taki opis rzeczywistości jest miałki intelektualnie, a Polska nie jest w stanie wojny. Nie umiem jednak znaleźć mocniejszego przykładu, dlatego z bólem zębów odwołam się do Churchilla. Gdyby odtrąbił zwycięstwo po wygranej bitwie powietrznej o Londyn, to stałby się na chwilę dla wielu bohaterem, ale wojna trwałaby długie lata, a wynik mógłby być inny. Zapominają o tym ci, którzy w szlachetnych intencjach, z lenistwa lub kunktatorstwa, chcą zrobić wakacje od protestów.

Dopóki PiS był jak kierowany przez szaleńca, walec jadący po wszystkim, co demokratyczne, uczciwe, zaangażowane, sytuacja była jasna. Na barykady, kto żyw. Osłabienie partii Kaczyńskiego wetem prezydenta sprawiło, że walec na chwilę stanął, ale rykoszetem dostała opozycja.

Na razie brakuje lidera

Najbardziej aktywne i konsekwentne ruchy pozaparlamentarne, które protestują od zamachu na Trybunał Konstytucyjny lub buntu parasolek, nie godzą się na osłabienie czy zawieszenie protestu. I tak prócz konfliktu PiS kontra reszta świata rodzi się mocne napięcie wewnątrz szeroko rozumianej opozycji. Jak to się skończy, zależy od rozsądku, politycznej przenikliwości i patriotyzmu wszystkich, którym leży na sercu dobro kraju.

Ewidentnie brakuje lidera lub zespołu koordynacyjnego, który zbudowałby prosty program wychodzący poza obronę sądów. Taki lider, który rozumiałby odcienie protestu i rozmawiał z każdą z grup jej językiem wartości, sklejał pęknięcia, przypominał o zagrożeniach, edukował media, które się pogubiły.

Jak bowiem dziś wygląda sytuacja?

Mamy jednoczące się – przynajmniej na poziomie twardych deklaracji – partie opozycji parlamentarnej.

Reklama