Jarosław Kaczyński przeprowadził właśnie skomplikowaną operację na żywym organizmie, jakim jest jego własna partia. Pacjent przeżył, ale niektórzy najbliżsi z trudem go rozpoznają. „PiS zbrzydł” – ubolewa wicenaczelny „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz w tekście o rekonstrukcji rządu i dymisji Antoniego Macierewicza. Niepokorny publicysta z żalem odnotowuje, że do władzy dopuszczeni zostali gowinowcy, karierowicze, bezideowcy; unika krytyki samego Kaczyńskiego, ale z tekstu przebija pytanie: „Prezesie, jak pan mógł to nam zrobić?”.
Jak Kaczyński odmienił PiS?
PiS – czy szerzej: obóz władzy – został zrekonstruowany wielorako.
Po pierwsze, personalnie. Temat był już wielokrotnie wałkowany, więc pokrótce tylko przypomnę, że z rządu zniknęła czwórka ministrów przysparzających największych kłopotów politycznych, wizerunkowych i w relacjach z Unią. Nieco podobne motywacje stały za wymianą Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego. Następcy ministrów – nawet Mariusz Błaszczak i Joachim Brudziński – są mniejszym lub dużo mniejszym obciążeniem.
Po drugie, zmieniła się agenda. Słowa klucze to dziś inwestycje, rozwój, przedsiębiorczość, technologie, walka ze smogiem, start-upy.
Po trzecie, nowe są metody. Symboliczne było zniknięcie kary dla TVN, nałożonej przez KRRiT w ostatnich dniach rządu Szydło i uchylonej przez KRRiT u zarania rządu Morawieckiego. PiS stawia na dialog: z Unią, rezydentami, przeciwnikami wycinki puszczy. Cisza zapanowała w sprawie ustawy o dekoncentracji mediów. W sprawie