Od 27 kwietnia o nominacjach sędziowskich decydować będzie ciało, którego większość wybrana została „z rażącym i oczywistym naruszeniem porządku prawnego” – napisała w oświadczeniu Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf. Ta sama, która zwołała owo łamiące porządek prawny ciało, dzięki czemu będzie ono mogło rozpocząć wspomniany proces destrukcji.
Na ile obywatel, na ile organ
Prezes Gersdorf w oświadczeniu wyjaśniła, że wywiązała się z obowiązku zwołania Krajowej Rady Sądownictwa w nowym składzie i nie sięgnęła po obywatelskie nieposłuszeństwo, bo takie nieposłuszeństwo dotyczy osób, a nie organów (a ona jest organem Sądu Najwyższego). Cóż, to odwieczne pytanie, na ile się jest człowiekiem i obywatelem, a na ile funkcjonariuszem władzy i organem właśnie. Ale stało się. I stałoby się i bez udziału pani prezes. Kolejny raz prawo ustąpiło przed siłą.
Prezes Gersdorf wyszła z posiedzenia Rady po wyborze jej nowego przewodniczącego. To samo zrobił poseł Borys Budka (PO), jeden z przedstawicieli Sejmu w KRS. To zdarzenie pokazuje problem, jaki będziemy mieli z tą KRS wszyscy: uznawać czy nie legitymację KRS do działania? Przede wszystkim do mianowania kandydatów na sędziów?
Czytaj też: Piętnastu ludzi bez twarzy
Tysiące nieważnych wyroków
Kilka dni temu warszawscy adwokaci podjęli uchwałę wzywającą adwokatów do nieuznawania prawa do orzekania sędziów mianowanych przez nową KRS.