Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Z nowym sondażem prezydenckim trzeba postępować ostrożnie

Andrzej Duda i Donald Tusk Andrzej Duda i Donald Tusk European Council President / Flickr CC by 2.0
Pewien deficyt użyteczności wczesnych sondaży prezydenckich – mówiąc eufemistycznie – dał się zauważyć podczas ostatniej kampanii Bronisława Komorowskiego.

Gdzieś między polowaniem na pytona z Konstancina a doniesieniami o wakacjach partnerki Grzegorza Krychowiaka mignął w mediach sondaż prezydencki Pollstera dla „Super Expressu”. Andrzej Duda osiągnął w nim 32 proc., Donald Tusk 21 proc., a Robert Biedroń 17 proc. Sondaż rozlał się po portalach, zupełnie jakby był czymś istotnym. Jestem dziwnie spokojny, że zrobi karierę także w „Wiadomościach”.

Jaki był zestaw kandydatów w sondażu?

A z takim sondażem trzeba postępować ostrożnie niczym z wymienionym wyżej pytonem. Wyniki są przedstawione szczątkowo. Nie wiemy – nawet my, wierni czytelnicy „Super Expressu” w wersji papierowej – jaki był zestaw kandydatów w sondażu. Czy był wymieniony Paweł Kukiz? Janusz Korwin-Mikke? Czy byli jacyś kandydaci SLD i PSL? Kto zgarnął brakujące 30 proc. głosów? Czy byli tam jacyś wyborcy niezdecydowani, a jeśli tak – to ilu?

W tej sytuacji małostkowe byłoby czepianie się o brak innych przydatnych informacji, jak rozkład preferencji prezydenckich w zależności od partyjnych. Można pewnie założyć, że zwolennicy PiS chcą głosować na Dudę, a Platformy wolą Tuska, jednak pytanie o pochodzenie 17 proc. Biedronia jest już całkiem ciekawe. Ale tak już całkiem serio, to nawet po uzupełnieniu wszystkich tych braków sondaż prezydencki miałby znikomy pożytek poznawczy. Dużo mniejszy niż sondaże partyjne; w pewnym sensie kampania parlamentarna trwa bowiem non stop, a prezydencka na pierwsze cztery i pół roku kadencji zamiera.

Reklama